Matka próbowała ratować córki, ale ogień rozprzestrzeniał się zbyt szybko, a dym był zbyt gęsty. W pożarze, który wybuchł w kamienicy, zginęła 31-latka i trzy dziewczynki. Śledczy dostali kluczową opinię biegłych, która potwierdza: ogień pojawił się w mieszkaniu ich 60-letniego sąsiada. Mężczyzna był pijany, chciał ugotować obiad, ale zasnął.
Tragiczny pożar wybuchł 28 października 2019 roku około godziny 12.30 na poddaszu kamienicy w Inowrocławiu (Kujawsko-Pomorskie). Zginęła wtedy 31-letnia kobieta i jej córki w wieku trzech miesięcy oraz czterech i pięciu lat. Wszystkie zatruły się czadem.
Do Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy wpłynęła teraz kluczowa opinia biegłych, która potwierdziła wstępne ustalenia, że to w mieszkaniu 60-latka pojawił się ogień.
- Z naszych ustaleń wynika, że podejrzany, będąc pod znacznym wpływem alkoholu, chciał przygotować sobie posiłek. Wstawił garnek na kuchenkę gazową i usnął. Ta kuchenka była bez dozoru. Doszło do zajęcia się garnka, do powstania pożaru, który rozprzestrzenił się w kuchni, a następnie doszło do rozwoju rozprzestrzeniania się produktów spalania, czyli czadu, poza to mieszkanie - mówi Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
60-latek już w październiku 2019 roku usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania pożaru, którego następstwem była śmierć czterech osób. Grozi mu za to do ośmiu lat więzienia.
- Mężczyzna przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Złożył krótkie wyjaśnienia, zbieżne z ustaleniami w śledztwie. Obecnie przebywa w areszcie tymczasowym - mówi Adamska-Okońska.
Ukryła się z dziećmi w łazience
60-latek w chwili zdarzenia miał blisko trzy promile alkoholu w organizmie. Większość mieszkańców, którzy byli w tym momencie w domu, ewakuowała się sama. 31-latka próbowała ratować swoje córki, jednak ogień rozprzestrzeniał się zbyt szybko, a dym był zbyt gęsty.
- Podczas tego typu pożarów, kiedy wchodzi się do budynku, możemy wziąć swoją rękę przed twarz i my tej ręki nie będziemy widzieć, jest tak duże zadymienie - mówił wtedy starszy kapitan Arkadiusz Piętak z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu.
Kobieta ukryła się z dziećmi w łazience w domu. Strażacy, którzy zjawili się na miejscu po kilku minutach, wynieśli je już nieprzytomne i reanimowali przez kilkadziesiąt minut. Niestety nie udało się ich uratować.
- Otrzymaliśmy opinię z czterech sekcji zwłok i w każdym z tych wypadków biegły uznał, że przyczyną śmierci było zatrucie produktami spalania, potocznie mówiąc czadem - mówi prokurator Agnieszka Adamska-Okońska.
Akt oskarżenia w tej sprawie ma trafić do sądu w połowie marca.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24