Matka próbowała ratować córki, ale ogień rozprzestrzeniał się zbyt szybko, a dym był zbyt gęsty. 31-latka i jej trzy córeczki ukryły się w łazience i tam zginęły. Pożar nieumyślnie spowodował ich sąsiad - 62-letni Eugeniusz S. Pijany zasnął podczas przygotowywania posiłku. W poniedziałek sąd skazał go na 4,5 roku więzienia. Wyrok jest nieprawomocny.
Wyrok zapadł przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy. W tragicznym pożarze w październiku 2019 roku w Inowrocławiu (Kujawsko-Pomorskie) zginęła 31-letnia kobieta i jej trzy córki: trzymiesięczna Lena, czteroletnia Zuzia i pięcioletnia Oliwia. Wszystkie, jak stwierdzili biegli, zatruły się czadem.
Jak przekazał Krzysztof Dadełło, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, Eugeniusz S. usłyszał wyrok 4 lat i 6 miesięcy więzienia. "(...) działając nieumyślnie, sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo zdarzenia pod postacią pożaru zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach tj. kamienicy, w ten sposób, że znajdując się w stanie nietrzeźwości, nie zachowując wymaganej ostrożności, pozostawił bez należytego dozoru (zasnął zmorzony alkoholem w sąsiednim pomieszczeniu) włączone palniki gazowe podczas przygotowywania posiłku na kuchence gazowej (...)" - czytamy w komunikacie przesłanym przez Dadełło.
Dodał, że 62-latek użytkował butlę "z naruszaniem stosownych przepisów" i doprowadził do zapalenia się garnka, a następnie pożaru. Ogień i gęsty dym dostał się również do mieszkania jego sąsiadki.
"(...)w wyniku czego spowodował nieumyślnie śmierć z powodu ostrej niewydolności krążeniowo – oddechowej na skutek zatrucia tlenkiem węgla oraz niedotlenieniem przebywających w sąsiednim mieszkaniu czworga osób" - przekazał rzecznik.
Dodał, że sędzia zasądził również na rzecz pokrzywdzonych występujących w sprawie zadośćuczynienia za doznaną krzywdę - po 20 tysięcy złotych wobec dwóch pokrzywdzonych i po 50 tysięcy złotych wobec dwóch innych pokrzywdzonych.
Sąd zwolnił oskarżonego z kosztów sądowych. Przedłużył też stosowanie tymczasowego aresztowania na okres dalszych 3 miesięcy.
Ogień odciął im drogę
Tragiczny pożar wybuchł 28 października 2019 roku około godziny 12.30 na poddaszu kamienicy w Inowrocławiu.
- Z naszych ustaleń wynika, że podejrzany, będąc pod znacznym wpływem alkoholu, chciał przygotować sobie posiłek. Wstawił garnek na kuchenkę gazową i usnął. Ta kuchenka była bez dozoru. Doszło do zajęcia się garnka, do powstania pożaru, który rozprzestrzenił się w kuchni, a następnie doszło do rozwoju rozprzestrzeniania się produktów spalania, czyli czadu, poza to mieszkanie - mówiła Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Kluczowa opinia biegłych potwierdziła, że to w mieszkaniu 60-latka najpierw pojawił się ogień. Sąsiad ofiar w chwili zdarzenia miał blisko trzy promile alkoholu w organizmie. Jak większość mieszkańców, którzy byli w tym momencie w budynku, ewakuował się sam. 31-latka próbowała ratować swoje córki, ale ogień i gęsty dym odcięły im drogę ucieczki.
Kobieta ukryła się z dziećmi w łazience w domu. Strażacy, którzy zjawili się na miejscu po kilku minutach, wynieśli je już nieprzytomne i reanimowali przez kilkadziesiąt minut. Niestety nie udało się ich uratować.
Mężczyzna już w październiku 2019 roku usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania pożaru, którego następstwem była śmierć czterech osób. Przyznał się do winy.
Groziło mu do ośmiu lat więzienia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24