Leszek P., znany jako "wampir z Bytowa", dziś miał wyjść na wolność. Właśnie skończył się jego wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Na wolność nie wyszedł, decyzją sądu trafił do zamkniętego Ośrodka Psychiatrii Sądowej w Gostyninie. Lekarze uważają, że wciąż wymaga leczenia.
- Zgodnie z decyzją sądu P. został dzisiaj umieszczony w Gostyninie - poinformował dyrektor ośrodka Ryszard Wardeński w rozmowie z reporterem TVN24 Danielem Stenzelem.
We wrześniu Sąd Apelacyjny zdecydował, że po odbyciu kary 25 lat więzienia Leszek P. zostanie odizolowany w ośrodku psychiatrycznym. Właśnie dziś P. miał wyjść na wolność.
Batalia o odseparowanie "wampira"
Leszek P. w latach 90. twierdził, że zabił kilkadziesiąt kobiet. Ostatecznie jednak skazano go tylko za jedno morderstwo i gwałt. Biegli psycholodzy, którzy go badali ostrzegali, że jeśli wyjdzie na wolność, to prawdopodobnie znów popełni podobną zbrodnię.
Dlatego od kilku miesięcy trwały starania, by tak się nie stało. Dyrektor zakładu karnego, w którym odsiadywał karę, zwrócił się w tej sprawie do sądu. Chciał, by ten uznał P. za szczególnie niebezpieczną osobę i na podstawie tzw. ustawy o bestiach umieścił go w zamkniętym ośrodku w Gostyninie.
Pierwsze posiedzenie w sprawie przyszłości P. odbyło się 6 czerwca br., ale wówczas sąd nie ogłosił orzeczenia. Na wniosek jego pełnomocnika wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami. Na salę sądową doprowadzono również osadzonego. "Pokazał się" publicznie po raz pierwszy od 18 lat. Przez cały czas zasłaniał twarz dłońmi, a na głowie miał czarną wełnianą czapkę.
Za zamkniętymi drzwiami
Sąd Okręgowy w Gdańsku poprosił o opinie aż sześciu biegłych. Na podstawie ich opinii 19 czerwca br. postanowił umieścić "wampira z Bytowa" w zamkniętym ośrodku. Wśród nich był seksuolog dr Wiesław Czernikowski. - Jest to osoba, która dalej powinna być leczona - powiedział reporterowi "Faktów" na sądowym korytarzu.
I na tym pewnie zakończyłaby się sądowa batalia. Gdyby nie pełnomocnik Leszka P., który na jego życzenie odwołał się od tej decyzji. Jak uzasadnił apelację? Tego nie zdradził, bo sprawa toczyła się zamkniętymi drzwiami.
Sprawą "wampira z Bytowa" we wrześniu zajął się Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Tym razem Leszek P. nie pojawił się już na sali. Dziennikarze nie mogli uczestniczyć w rozprawie, bo ta po raz kolejny była niejawna.
Będzie weryfikowany przez biegłych i sąd
Sąd oddalił apelację P. Decyzja jest prawomocna. Takiego rozstrzygnięcia oczekiwała prokuratura. - To jest dla nas satysfakcjonujące. Sąd utrzymał decyzję z pierwszej instancji. Naszym zdaniem jest ona prawidłowa - powiedział Krzysztof Prochowski z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Pełnomocnik P. nie chciał mówić o tym, jak decyzję sądu ocenia jego klient. - O to trzeba już pytać jego. Sąd oddalił naszą apelację. Wskazał, że nieścisłości w opiniach nie są na tyle doniosłe, by skutkowało to zmianą orzeczenia z pierwszej instancji - powiedział Marcin Klamann.
Co pół roku osoba umieszczona w ośrodku może wnioskować o weryfikację swojego stanu zdrowia. Wówczas biegli przeprowadzają kolejne badania. Na podstawie ich opinii sąd podejmuje kolejne decyzje co do przyszłości podopiecznego ośrodka.
Podejrzewany o 17 zabójstw, skazany za jedno
W 1992 r. oskarżono go o brutalny gwałt. Wpadł, bo zapamiętała go ofiara. 24 listopada 1992 roku P. został skazany za ten gwałt na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Dopiero wtedy wzbudził zainteresowanie śledczych. Miesiąc później P. zatrzymano pod zarzutem morderstwa.
Ostatecznie zarzucono mu 17 morderstw, dwa gwałty i uprowadzenie dziecka. Psychiatrzy uznali, że może stanąć przed sądem.
P. udało się udowodnić tylko zabójstwo Sylwii R., za co skazano go na 25 lat więzienia. To była wtedy maksymalna kara, obowiązywało bowiem moratorium na karę śmierci, a dożywocia ówczesny Kodeks karny jeszcze nie przewidywał. P. nie starał się o warunkowe zwolnienie z więzienia. Mógł to robić po 15 latach, czyli od 2007 roku.
Na wolność miał wyjść 11 grudnia 2019 roku, po odsiedzeniu 25 lat za zabójstwo i dwóch lat za gwałt. Później okazało się, że może wyjść wcześniej, już 11 grudnia tego roku. Dyrektor Zakładu Karnego w Starogardzie Gdańskim dopatrzył się w aktach, że zabójca, zanim odbył karę za zabójstwo 17-latki z Darskowa, odsiedział już dwa lata za gwałt.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/aa/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24