Latem 2019 roku podczas skoku na bungee w Gdyni doszło do wypadku. Zerwała się lina, a skaczący mężczyzna spadł z dużej wysokości. Doznał urazów. W sprawie oskarżono instruktora skoków. Zdaniem sądu mężczyzna zaniechał kontroli liny. Został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Wyrok nie jest prawomocny.
W środę (28 grudnia) sąd wydał wyrok w tej sprawie. Jak podkreślał sąd, instruktor zaniechał kontroli liny. - Oskarżony był obowiązany do monitorowania stanu liny, na której wykonywane były skoki. (...) Tej kontroli po stronie oskarżonego w ocenie sądu zabrakło. Biegli wskazali w opinii, że uszkodzenia liny, które finalnie skutkowały jej przerwaniem, musiały istnieć i być widoczne co najmniej po oddaniu skoku poprzedzającego - wskazywał sędzia Maciej Potyrała.
M. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Sąd wyeliminował w tej sprawie działanie na szkodę pozostałych osób ujętych w akcie oskarżenia. Jak wskazał, uszkodzenia musiały istnieć już w trakcie skoków tych osób, ale biegli nie są w stanie wskazać, kiedy były na tyle poważne, by zagrażać bezpieczeństwu skaczących.
Wyrok nie jest prawomocny. - Rozstrzygnięcie jest bardzo ważne, zwłaszcza dla środowiska, które znajduje się profesjonalną organizacją tego typu imprez, skoków na bungee, które są sportami ekstremalnymi. Wyrok co do zasady będzie podlegał ocenie, natomiast jest zgodny z oczekiwaniami szeroko pojętymi - powiedziała Małgorzata Goebel z Prokuratury Rejonowej w Gdyni.
Oskarżonego i jego pełnomocnika nie było na sali sądowej.
Zerwała się lina, mężczyzna spadł z dużej wysokości
Do zdarzenia doszło 21 lipca 2019 roku podczas skoków z 90-metrowego dźwigu umieszczonego na terenie Parku Rady Europy w Gdyni. W trakcie ostatniego skoku, około godz. 18, doszło do zerwania liny i upadku mężczyzny z dużej wysokości.
Spadł na skokochron - wielką poduszkę umieszczoną pod dźwigiem. - Widziałam, jak ten mężczyzna spadł z bungee - opowiadała kobieta, która była świadkiem upadku. I dodawała: - Spadł na boczną część poduszki. Uważam, że to uratowało mu życie.
Poszkodowany mężczyzna trafił do szpitala. Doznał wielomiejscowego urazu. - Z opinii sądowo-lekarskiej wynika, że uraz ten narażał pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i spowodował długotrwałą chorobę - informowała Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Zarzuty dla instruktora
Zarzuty w sprawie usłyszał instruktor skoków bungee, który - zdaniem prokuratury - nieumyślnie naraził na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu osiem osób i nieumyślnie spowodował ciężki uszczerbek na zdrowiu u jednego pokrzywdzonego
Kluczowe dla postawienia zarzutów Krzysztofowi M. były opinie biegłych, którzy zbadali zabezpieczone przez policję elementy sprzętu, w tym linę i uprzęże.
Opinie specjalistów potwierdziły, że w trakcie skoku doszło do pęknięcia liny. Nici liny oplatające kauszę wysunęły się, co spowodowało przeciążenie i przerwanie pozostałych nici. Co więcej, lina ta musiała zostać uszkodzona już podczas wcześniejszych skoków - stąd też prokuratorzy rozszerzyli zarzuty, uznając jako poszkodowanych pozostałych uczestników skoków tego dnia. Lina mogła się bowiem zerwać, gdy oni skakali.
Gdy rozmawialiśmy z mężczyzną tuż po wypadku, zapewniał, że użyty sprzęt pochodził z najlepszej firmy.
- Zawiodła część główna, która nie powinna w żaden sposób zawieść - mówił wówczas. - Jeżeli jedzie samochód i nagle mu się cztery koła urywają, to jest to niemożliwe. W tym wypadku, moim zdaniem, właśnie taka sytuacja miała miejsce - przekonywał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Nikola