Przed sądem w Gdańsku stanął 24-latek oskarżony o zabicie swojej 80-letniej babci. Według ustaleń śledztwa, mężczyzna miał zażądać od kobiety pieniędzy. Kiedy ta odmówiła, miał wypchnąć ją z okna, a później okraść i uciec. Oskarżony twierdzi jednak, że śmierć jego babci była nieszczęśliwym wypadkiem.
80-latka została wypchnięta z okna swojego mieszkania na drugim piętrze w Rumi (Pomorskie) we wrześniu 2019 roku. Z aktu oskarżenia wynika, że Kamil G. miał wcześniej przyjść do babci i zażądać od niej pieniędzy. Gdy kobieta odmówiła, oskarżony miał wypchnąć ją z okna.
- Zabrał należące do pokrzywdzonej pieniądze w kwocie 578 złotych, biżuterię oraz telefony komórkowe o łącznej wartości 565 złotych - mówiła w marcu tego roku Ewa Bialik, rzeczniczka Prokuratury Krajowej.
Mężczyzna uciekł z łupem. Tego samego dnia został zatrzymany przez policję w salonie gier hazardowych. Z ustaleń śledztwa wynika, że przed zabiciem babci wymusił też od byłej partnerki 20 złotych. We wtorek przed sądem Kamil G. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Sąd zdecydował o odczytaniu zeznań, które mężczyzna złożył w trakcie śledztwa.
"To był nieszczęśliwy wypadek", po wszystkim pojechał do salonu gier
Z zeznań tych wynikało, że dzień przed tym, jak zginęła 80-latka, z oskarżonym zerwała jego partnerka. Kamil G. zeznawał, że "został wyrzucony przez kobietę z jej mieszkania" i postanowił pojechać do babci. Do mieszkania 80-latki dotarł po południu. Przedtem od godziny 11 rano pił piwo – w sumie miał wypić sześć półlitrowych butelek. Gdy znalazł się u babci, poprosił ją o jej złotą biżuterię. Kobieta odmówiła, zaoferowała jednak wnukowi 150 złotych. Jak zeznawał Kamil G., w trakcie wizyty babcia miała na niego "nakrzyczeć". Mówiła, że G. nie radzi sobie w życiu i nie pracuje.
- U babci paliliśmy papierosy i babcia otworzyła na oścież okno, stała przy nim i paliła – mówił w odczytywanych zeznaniach G.
Wyjaśniał, że w pewnym momencie babcia zrobiła krok w jego kierunku, dodał, że być może chciała go przytulić. W tym samym momencie G. miał wykonać krok w kierunku kobiety.
- Odepchnąłem ją w stronę okna, zobaczyłem, jak ona uderza plecami o parapet i górną częścią tułowia wychyla się poza okno. Nie wiem, czy zakręciło się jej w głowie, czy coś innego się stało – mówił. - Podbiegłem do niej. Zobaczyłem, jak ona trzyma się rękoma za parapet zewnętrzny (…). Widziałem, jak zsuwa się na dół. Złapałem babcię w okolicach pasa, a gdy ona zsuwała się dalej, próbowałem ją złapać za nogi. Babcia cały czas mi się wysuwała z rąk – mówił. Dodał, że po chwili staruszka spadła na ziemię. Mężczyzna powiedział, że nie wyjrzał przez okno.
- Ja się przestraszyłem i spanikowałem. Zabrałem saszetkę ze złotem i jej telefon i wybiegłem z mieszkania – mówił. Zeznał, że nie sprawdził, jaki jest stan jego babci po upadku, nie zadzwonił też na policję ani na pogotowie. Dodał, że po ucieczce z mieszkania poszedł do lombardu, gdzie sprzedał jeden z pierścionków babci, zamówił taksówkę, pojechał do hotelu, gdzie wynajął pokój, a następnie wybrał się do salonu gier hazardowych "pograć na automatach".
- Tam zatrzymała mnie policja – powiedział. - Nie chciałem pozbawić życia mojej babci, nie chciałem jej zabić. Według mnie to był nieszczęśliwy wypadek – mówił.
"Kamil był leniwy, ciągle pożyczał pieniądze od babci"
Głuchoniemy ojciec Kamila G. we wtorek przed sądem składał zeznania z pomocą tłumacza migowego. Mówił, że jego syn nie jest agresywny, a jego stosunki z babcią były przyjacielskie – wnuk gościł u niej na obiedzie dwa, trzy razy w tygodniu.
Sąd odczytał jednak również wcześniejsze zeznania ojca G., w których twierdził on, że synowi zdarzały się agresywne zachowania po alkoholu lub narkotykach. Z zeznań ojca wynikało, że syn próbował go kiedyś zabić.
- Kamil był leniwy, ciągle pożyczał pieniądze od babci. Gdy znalazł pracę, szybko go z niej zwalniali. Był złośliwy. Kłamał i oszukiwał wszystkich. Przez trzy lata miał zakaz zbliżania się do mojego domu - mówił w odczytanych zeznaniach ojciec G. Z wcześniejszych zeznań ojca Kamila G. wynika też, że jego 80-letniej matce zdarzały się omdlenia i zawroty głowy. Staruszka miała brać dużo leków.
We wtorek przed sądem zeznawała także była partnerka Kamila G. Para spotykała się pół roku. G. pomieszkiwał u kobiety. Dzień przed śmiercią babci partnerka poinformowała go, że podjęła decyzję o rozstaniu.
- Zdarzały się kłótnie i bywał agresywny pod wpływem alkoholu. Był wtedy natrętny, nie chciał mnie wypuścić z domu, zabierał mi telefon – powiedziała.
Dodała, że Kamil G. pożyczał też od niej pieniądze, których w części nie oddał. Przez dłuższy czas nie miał pracy. - Nie chciałam go utrzymywać – dodała. Kobieta wyjaśniła, że po tym, jak poinformowała G., iż podjęła decyzję o rozstaniu, pozwoliła mężczyźnie zostać na noc. Rano G. miał jej powiedzieć, że nie wyjdzie, dopóki nie dostanie pieniędzy. Kobieta odmówiła.
- On nalegał. Chciałam wyjść z domu i wezwać pomoc, bo się przestraszyłam. Kamil zablokował wyjście, chwycił mnie za nadgarstki i popchnął na kanapę. Wystraszyłam się, podeszłam do torebki i dałam mu 20 złotych – wtedy on wyszedł – mówiła.
Wypadła z drugiego piętra
Do śmierci 80-latki doszło 19 września 2019 roku. Policja została wezwana na jedno z osiedli w Rumi: funkcjonariuszy poinformowano, że z drugiego piętra wieżowca wypadła kobieta. Pokrzywdzoną, która doznała licznych obrażeń głowy, klatki piersiowej i miednicy, przewieziono do szpitala, gdzie zmarła. Prokuratura Rejonowa w Wejherowie oskarżyła Kamila G. o zabójstwo babci i rozbój na partnerce. W trakcie przesłuchań mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzuconych mu czynów. Za rozbój Kodeks karny przewiduje do 12 lat więzienia, a za zabójstwo grozi minimalnie 8 lat pozbawienia wolności, a maksymalnie dożywocie. Kamil G. był wcześniej karany za jazdę pod wpływem alkoholu.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KPP Wejherowo