Z formalnego punktu widzenia wszystko tu było w porządku - w taki sposób ekspert do spraw bezpieczeństwa z Collegium Civitas Krzysztof Liedel komentował w TVN24 policyjny pościg za 43-latkiem w Gdańsku, podczas którego użyto broni palnej. Wskazał jednak na "jedyną wątpliwość" w tej sytuacji.
Gdańscy policjanci zatrzymali 43-latka, który, jak informują, dwa tygodnie temu nie zatrzymał się do kontroli i podczas ucieczki staranował radiowóz. Nagranie z tego pościgu pojawiło się w sieci. Widać na nim, jak policjanci strzelają i starają się zatrzymać mężczyznę. Ten jednak uciekł.
Ostatecznie policjanci zatrzymali mężczyznę w nocy z soboty na niedzielę. Tym razem kierowca też próbował zbiec, uderzył jednak autem w drzewo.
"Z formalnego punktu widzenia wszystko było w porządku"
Do pierwszej próby zatrzymania doszło 7 lutego. Wówczas to w trakcie pościgu doszło do oddania strzałów przez funkcjonariuszy, którzy próbowali przestrzelić opony auta. Kierowca zniszczył także trzy zaparkowane auta i uderzył w samochód jadący z przeciwka. Potem staranował jeszcze, jadąc na wstecznym biegu, nieoznakowany radiowóz. Prawie potrącił też funkcjonariusza. To mniej więcej w tym momencie padły strzały z policyjnej broni.
Tę akcję policjantów wobec 43-latka komentował w TVN24 Krzysztof Liedel, były policjant i ekspert do spraw bezpieczeństwa z Collegium Civitas.
- Policjanci użyli broni palnej, co jest zgodne z przepisami, bo w sytuacji, w której trzeba zatrzymać samochód, a kierowca nie reaguje na polecenia (...), policjanci mają prawo użyć broni do zatrzymania tego samochodu. Tym bardziej, że wiemy, że wcześniej samochód próbował staranować policyjny patrol, nie zatrzymywał się do kontroli - tłumaczył.
- Więc z formalnego punktu widzenia wszystko tu było w porządku - dodał. Przyznał, że "sposób użycia broni był jak najbardziej prawidłowy".
"Jedyna wątpliwość"
Liedel mówił jednak, że jeśli chodzi o taktykę działania policjantów, "warto ją przeanalizować pod kątem skuteczności użycia broni palnej". - Jej użycie w tym przypadku było o tyle skuteczne, że celne, bo trafili w opony, ale trzeba pamiętać, że to nie zawsze wystarczy, żeby zatrzymać (uciekający samochód - red.) - zwracał uwagę.
- Jedyna wątpliwość jest wtedy, kiedy sprawca, uciekając, uderza w cywilny samochód, a z tyłu wyjazd blokuje mu policyjny radiowóz. I w pewnym momencie on (uciekający - red.) zaczyna się wycofywać i wycofuje się również ten służbowy samochód. Nie wiem po prostu, czy nie byłoby lepiej, żeby ten samochód się po prostu zatrzymał i zablokował tą drogę - wyjaśniał ekspert do spraw bezpieczeństwa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24