Przed gdańskim sądem ruszył proces ochroniarza odpowiedzialnego za zabezpieczenie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku, podczas którego nożownik śmiertelnie ranił prezydenta Gdańska. Dariusz S. oskarżony jest o składanie fałszywych zeznań i nakłanianie do tego innych.
Proces ruszył w środę przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe.
Dariusz S. - pracownik Agencji Ochrony Tajfun, która 13 stycznia br. zabezpieczała imprezę, tuż po zdarzeniu zeznał, że nożownik, który zaatakował Adamowicza, wszedł na scenę posługując się plakietką z napisem "Media". Ochroniarz przekazał policjantom identyfikator, którym rzekomo miał się posłużyć napastnik.
Funkcjonariusze ustalili jednak, że ochroniarz kłamał, a próbując podtrzymać swoją wersję, nakłaniał też do kłamstwa kolegę z agencji.W środę przed sądem Dariusz S. przyznał się do winy.
- Przyznaję się do wszystkich zarzucanych czynów, ale, wysoki sądzie, nie chciałbym próbować wyjaśniać tego, co się stało, bo po prostu nie potrafię. Spanikowałem i to się stało - mówił w środę na sali rozpraw.
"Mam kłopoty z pamięcią, wynika to z mojej choroby"
Sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania, złożone jeszcze w prokuraturze. Wynika z nich, że S. od wielu lat cierpi na liczne przewlekłe schorzenia, w tym neurologiczne, kardiologiczne, pulmonologiczne oraz bezdech senny.
- Na co dzień korzystam z respiratora, który oddycha za mnie podczas snu – mówił w odczytanych zeznaniach mężczyzna.
Wyjaśniał, że od 2010 roku leczy się też psychiatrycznie.
- Mam naprawdę kłopoty z pamięcią, wynika to z mojej choroby – mówił w zeznaniach dodając, że "nie pamięta, jak się nazywa ta choroba". Wyjaśniał, że często – aby czegoś nie zapomnieć, zapisuje na kartkach to, co ma robić w danym dniu. Twierdził, że zdarza się, iż nie pamięta kiedy, z kim się spotkał i "często nie rejestruje różnych zdarzeń".
- Lekarz mi mówił, że to jest brak koncentracji – zeznawał.
"Trzymałem na rękach prezydenta, który umierał"
Z kolejnych jego wyjaśnień wynikało, że w dniu, kiedy doszło do zabójstwa, "spanikował". Powiedział, że "trzymał na rękach prezydenta, który umierał".
- Dzwoniła do mnie córka z pytaniem, czy to ja zabiłem prezydenta – mówił dodając, że tego wieczora "ludzie bili się z nami (ochroniarzami-red.), krzyczeli".
- To wszystko było dla mnie bardzo stresujące. (…) Ta sytuacja mnie przerosła – powiedział w odczytanych zeznaniach, w których dodał, że dzień po zabójstwie "wylądował w szpitalu". - Mówiono, że dostałem ataku paniki - dodał.W odczytywanych wyjaśnieniach zaznaczał, że gdy kolega z agencji, w czasie rozmowy uświadomił mu, że nie widział u napastnika identyfikatora, sam prosił o ponowne przesłuchanie, w trakcie którego zmienił zeznania.Gdy sąd odczytywał wcześniejsze zeznania S., oskarżony płakał.
Prokuratura: chciał ukryć zaniedbania
W środę w sądzie przesłuchiwany był także kolega Dariusza S., który potwierdził, że mężczyzna poprosił go o zeznania potwierdzające przedstawioną przez oskarżonego wersję. Po zeznaniach kolegi, S. przeprosił go za to, że zwrócił się do niego z prośbą o nieprawdziwe zeznania.W środę przed sądem zeznania składali też inni pracownicy agencji Tajfun. Ich wyjaśnienia zostały utajnione. Stało się tak na prośbę prokuratora, który argumentował, że ich upublicznienie mogłoby zaszkodzić prowadzonemu ciągle śledztwu, w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska.Zdaniem prokuratury Dariusz S., kłamiąc w sprawie identyfikatora, chciał "ukryć zaniedbania w zakresie zabezpieczenia imprezy". Oszustwo wykryto m.in. dzięki badaniom DNA: na plakietce z napisem "Media" nie znaleziono materiału genetycznego należącego do nożownika.
Nie miał pozwolenia na broń
Akt oskarżenia w tej sprawie skierowała do sądu Prokuratura Okręgowa w Gdańsku w lipcu tego roku.
- Oskarżonemu zarzucono złożenie nieprawdziwych zeznań oraz podżeganie innej osoby do złożenia fałszywych zeznań w postępowaniu karnym dotyczącym zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, które miało miejsca 13 stycznia 2019 roku podczas koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – informowała wówczas Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Dariusz S. był dyrektorem do spraw bezpieczeństwa i BHP w Agencji Ochrony "Tajfun", która odpowiadała za bezpieczeństwo uczestników finału Wielkiej Orkiestry Świętej Pomocy w Gdańsku. Podczas koncertu był on także na miejscu jako jeden z ochroniarzy.
Przesłuchiwany tuż po zdarzeniu Dariusz S. twierdził, że przekazał policjantom identyfikator z napisem "Media", który rzekomo miał mieć na sobie napastnik i który miał ułatwić mu wejście na scenę.
- Jak ustalono, faktycznie nie miało to miejsca – stwierdziła po skierowaniu aktu oskarżenia Wawryniuk.
Jak dodała, Dariusz S. najpierw dwukrotnie miał zeznać nieprawdę – 15 stycznia zaprzeczył, że w ogóle widział ten identyfikator i że przekazał go policjantom. Z kolei dwa dni później twierdził, że nie pamięta okoliczności przekazania identyfikatora, a o tym, że to on miał go dać policjantom, miał dowiedzieć się od innego pracownika ochrony.
Śledczym udało się ustalić, że w trakcie dwóch dni pomiędzy przesłuchaniami miał namawiać wskazywanego przez siebie pracownika firmy do składania fałszywych zeznań, które miałyby potwierdzić jego wersję. Dariusz S. został zatrzymany 21 stycznia 2019 roku.
- Dariusz S. początkowo nie przyznawał się do popełnienia zarzucanych mu czynów, ale ostatecznie złożył wyjaśnienia, przyznając się w nich do złożenia fałszywych zeznań oraz podżegania do składania fałszywych zeznań. Tłumaczył, że cała sytuacja go przerosła – mówiła Wawryniuk.
Dodatkowo w trakcie przeszukania mieszkania Dariusza S. znaleziono broń oraz amunicję, na którą zatrzymany nie miał pozwolenia. Za to wszystko grozi mu 8 lat więzienia.
Zamordowany prezydent
13 stycznia br. roku prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem przez 27-letniego Stefana W. podczas finału WOŚP w Gdańsku. Samorządowiec trafił do szpitala, gdzie następnego dnia zmarł. Urna z prochami Adamowicza spoczęła w kaplicy św. Marcina w bazylice Mariackiej w Gdańsku.
Adamowicz miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat. W samorządzie gdańskim zasiadał od początku jego powstania w 1990 r., w latach 1994-98 był przewodniczącym Rady Miasta Gdańska.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/ ks / Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24