W środę popołudniu 49-letni Ukrainiec został śmiertelnie ugodzony nożem. Sprawca zbiegł. Następnego dnia zatrzymano go w Medyce, gdy próbował uciec na Ukrainę. W sobotę 38-latek przyznał się do morderstwa, w niedzielę sąd go aresztował. Okazało się, że mężczyźni w Polsce razem mieszkali i pracowali.
Do zabójstwa doszło w środę koło godziny 17:30 na Trakcie św. Wojciecha w Gdańsku.
Sprawca zbiegł. W czwartek próbował przekroczyć granicę w Medyce. 38-latek został jednak zatrzymany przez Straż Graniczną i przetransportowany do Gdańska.
W sobotę rano został przesłuchany. - Usłyszał zarzuty i przyznał się do popełnienia przestępstwa. Złożył obszerne wyjaśnienia - mówi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Sąd postanowił o trzymiesięcznym areszcie dla oskarżonego. Grozi mu dożywocie.
"Nie pamięta, jak to się stało"
Podczas przesłuchania miał wyrazić skruchę. - Powiedział, że nie wie dlaczego tak się zachował i bardzo tego żałuje - przekazała Wawryniuk.
Jak się okazało, po zabójstwie pociągiem pojechał do Poznania. Następnie do Przemyśla i tam przesiadł się do autobusu w stronę Lwowa.
Policjanci podejrzewali, że mężczyzna będzie próbował przekroczyć granicę. - Wysłaliśmy pisma do jednostek w Polsce i do Straży Granicznej. Nasze przypuszczenia potwierdziły się - mówiła Karina Kamińska, rzecznik prasowy komendy miejskiej w Gdańsku.
Razem mieszkali i pracowali
Pokrzywdzony to 49-letni obywatel Ukrainy. W Gdańsku wynajmował mieszkanie od lutego. Od kilku miesięcy mieszkał z nim oskarżony, któremu pomógł znaleźć pracę w Polsce. Razem pracowali w firmie budowlanej.
1 listopada w wynajmowanym mieszkaniu obywała się impreza, na której byli obaj mężczyźni, razem z innymi osobami. W pewnym momencie doszło między nimi do kłótni. - Oskarżony powiedział, że kłótnia nie była istotna, jednak został on urażony przez pokrzywdzonego - mówi Wawryniuk.
Kiedy wyszli na zewnątrz, 38-latek zadał kilka ciosów nożem w okolice klatki piersiowej i brzucha. - Po wstępnych wynikach sekcji zwłok, śmiertelny mógł okazać się cios w klatkę piersiową. Spowodował on krwotok wewnętrzny - tłumaczy prokurator.
Mimo reanimacji 49-latek zmarł.
Nie ma jeszcze ostatecznych wyników sekcji zwłok. - Czekamy na opinię biegłego w tej sprawie - podsumowuje Wawryniuk.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: mak/r / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24