Wioleta Milewska wróciła do domu z turnusu rehabilitacyjnego. Są pierwsze efekty ćwiczeń i nowe nadzieje, ale pojawiła się też kolejna przeszkoda w powrocie do zdrowia.
Wioleta Milewska ze wsi Drewnowo (woj. warmińsko-mazurskie) porusza się na wózku inwalidzkim po tym, jak stanęła w obronie matki przed pijanym ojcem. Mężczyzna całe lata znęcał się nad rodziną.
Podczas kolejnej awantury alkoholowej, 61-letni Jan M. chwycił za nóż i rzucił się na żonę. Zadał też cios córce. To przez niego pani Wioleta ma uszkodzony rdzeń kręgowy i żyje na skraju nędzy. Młoda kobieta ma jednak szanse na częściowe odzyskanie sprawności.
Wypadł jej dysk
Po sześciu tygodniach rehabilitacji w Górowie Iławeckiego wróciła do rodzinnego domu.
- Dobrze mi się ćwiczyło, jest poprawa choć niewielka. Mięśnie bardzo powoli się regenerują, ale jest lepiej. Nie ma co wymagać po sześciu tygodniach ćwiczeń. W tym roku przeszłam o kulach samodzielnie 15 metrów. Był to krok chwiejny, potrzebowałam asekuracji, ale bardzo się z tego cieszę. W ubiegłym roku nie było na to szans. Był kłopot nawet z samodzielnym staniem - opowiada pani Wiola.
Ale podczas rehabilitacji pojawił się nowym problem zdrowotny. Kobiecie wypadł dysk z kręgosłupa. Dlatego na razie trzeba wstrzymać się z dalszymi ćwiczeniami. Kiedy już dojdzie do siebie ma zapewnioną kolejną rehabilitację. To zasługa trzech osób, które po serii artykułów i materiałów zaproponowały jej pomoc.
Nowy podjazd i wózek
Dzięki licznym publikacjom wiele osób otworzyło dla pani Wioli swoje serca. Kobieta otrzymała nie tylko paczki z żywnością czy odzieżą, ale i oferty pracy. Swoją pomoc zaoferowały też kancelarie prawne.
Przed rodzinnym domem wkrótce pojawi się też nowy, metalowy podjazd. Dzięki temu bez problemu będzie mogła sama wejść do domu.
- Wiele osób się do mnie odezwało. Niektórzy po prostu dzwonili, żeby powiedzieć, że "są ze mną". Udało się otrzymać mieszkanie na parterze w gminie Braniewo. Jedna osoba zaproponował, że pomoże je wykończyć - mówi Milewska.
"Boję się, że znów będę musiała prosić"
To czego najbardziej boi się pani Wioleta to spór z ZUS-em, który nie chce jej wypłacać renty. A zasiłek (600 zł - miesięcznie) nie wystarcza na życie, rehabilitację i leki. Urzędnicy zasłaniają się przepisami i bezradnie rozkładają ręce. Sprawa trafił do sądu.
- Zapadł już wyrok na moją korzyść. Sąd stwierdził, że należy mi się renta, bo ratowałam ludzkie życia, a to najwyższa wartość. Teraz czekam czy ZUS się odwoła czy też przyzna mi rację - tłumaczy pani Wioleta.
Na razie pozostaje tylko czekać. - Boję się, że nie dostanę renty. Pieniądze, które dostałam od ludzi kiedyś się skończą i co wtedy? Nie chcę być czyimś utrzymankiem. Ludzie otworzyli dla mnie serca, ale nie chcę ich drugi raz prosić o pomoc - dodaje Milewska.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/b / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Pomorze