- Możemy jednoznacznie stwierdzić, że nie było katastrofy ekologicznej w Gdańsku – powiedział w czwartek wiceprezydent miasta Piotr Grzelak po prezentacji wyników najnowszych badań jakości wód Motławy i Martwej Wisły przeprowadzonych przez Instytut Morski.
Badania miały związek z trzydniowym zrzutem ścieków do Motławy, spowodowanym awarią przepompowni, do której doszło w połowie maja.
Analizy wykonał Zakład Ekologii Wód Instytutu Morskiego w Gdańsku. Wykazały one, że w wodach Motławy i Martwej Wisły (to do niej wpada Motława, a potem wody wpadają do Zatoki Gdańskiej) nie doszło do "trwałych lub długoterminowych zmian środowiska".
Obecny na czwartkowej konferencji prasowej wiceprezydent Gdańska ds. polityki komunalnej Piotr Grzelak przypomniał, że tuż po awarii i towarzyszącym jej zrzucie ścieków do Motławy wiele mediów, polityków i przedstawicieli państwowych instytucji informowało, iż w Gdańsku doszło do "katastrofy ekologicznej".
- Dzisiaj możemy jednoznacznie stwierdzić, że nie było katastrofy ekologicznej w Gdańsku – powiedział Grzelak.
- Apeluję do wszystkich osób uczestniczących w debacie publicznej, żeby ostrożnie używali słów. (…) Od dzisiaj będziemy używać instrumentów prawnych wobec wszystkich tych osób, które (…) będą używały sformułowania "katastrofa ekologiczna w Gdańsku" – zapowiedział wiceprezydent.
Pierwsza klasa czystości
Wyniki badań przeprowadzonych w Zakładzie Ekologii Wód Instytutu Morskiego w Gdańsku zaprezentował w czwartek reprezentujący Zakład Radosław Opioła. Badania rozpoczęły się 30 maja, czyli kilkanaście dni po awarii i trwały dwa tygodnie. Na potrzeby analiz wodę pobierano trzykrotnie w 22 miejscach. Opioła wyjaśnił, że badano głównie zasolenie, temperaturę i zawartość tlenu. Głównym parametrem, na który zwracano uwagę, oceniając jakość wody, był poziom tlenu zawartego w przydennej warstwie. Opierając się na tym wskaźniku, można wykryć "trwałe lub długoterminowe zmiany środowiska".
Opioła powiedział, że wyniki badań nie potwierdziły, by do takich zmian doszło.
- Dynamika tego akwenu spowodowała, że nastąpiło skuteczne wymieszanie ścieków w wodach Martwej Wisły – zaznaczył, dodając, że "w sposób naturalny zrzut ścieków został rozproszony w środowisku".
Opioła przypomniał, że podobne badania wód Motławy i Martwej Wisły prowadził tuż po awarii Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i także potwierdził, że nie doszło do trwałych lub długoterminowych zmian w środowisku.
- Naturalnie w momencie zrzutu były przekroczone normy i parametry, które Inspektorat mierzył, natomiast z upływem czasu te parametry ulegały poprawie i nawet w większości pomiarów Inspektorat zaliczył fragmenty tego akwenu (…) do pierwszej klasy czystości – powiedział.
Przyczyny awarii nadal nieznane
Grzelak poinformował też, że zespół ekspercki powołany w celu ustalenia przyczyn awarii, nadal pracuje.
Przedstawiciele miasta nie byli w stanie określić, kiedy zakończy pracę. Dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej w gdańskim magistracie Sławomir Kiszkurno poinformował, że zespół, złożony głównie z pracowników kilku politechnik, spotkał się już czterokrotnie, na bieżąco analizuje dostarczane mu dokumenty.
- Zespół pracuje bardzo prężnie. Niezwłocznie po przygotowaniu raportu zostanie on przekazany opinii publicznej – zapewnił.
Wiceprezydent powiedział również, że spółka Saur Neptun Gdańsk (SNG), odpowiadająca za gdańską sieć wodociągowo-kanalizacyjną, wpłaciła ponad 322 tysięcy złotych kary, jaką nałożyły na nią władze miasta. Zaznaczył, że kara była związana z przerwą w świadczeniu usług przez SNG, a nakładanie kar za np. zanieczyszczenie środowiska nie należy do kompetencji samorządu.
Awaria
Awarię spowodowało zalanie komory pomp i znajdujących się tam czterech silników: dwóch głównych i dwóch zapasowych. Aby uniknąć zalania miasta przez cofające się z kanalizacji ścieki, SNG zdecydowała o zrzucie nieczystości do Motławy. Do rzeki, której wody trafiają ostatecznie do Zatoki Gdańskiej, wpadało około 2,6 tys. m sześc. ścieków na godzinę. Część nieczystości spuszczana była też bezpośrednio do Zatoki na wysokości Zaspy.
Awaryjny zrzut trwał niemal trzy dni – do czasu, aż w przepompowni zainstalowano sprowadzony z Holandii silnik i uruchomiono pompę. Podczas zrzutu i przez wiele dni po jego zakończeniu Pomorski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny badał stan wody w Zatoce Gdańskiej. W żadnej z próbek nie stwierdzono przekroczenia norm pod względem zawartości niebezpiecznych bakterii: woda nadawała się do kąpieli.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/ao / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24