Przez te dziewięć miesięcy spałem po trzy godziny dziennie. Ilość spraw, które trzeba załatwić, podpisać, popchnąć do przodu, rozstrzygnąć - jest tak ogromna, że człowiek nie ma czasu na sen. Potem byłem jeszcze komisarzem Warszawy cztery miesiące, a potem był grudzień i… nie byłem już nikim. I to był dramat - wspomina były premier Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z Arletą Zalewską i Krzysztofem Skórzyńskim.