Dwóch twórców filmowych, operator kamery i producent telewizyjny, zginęło w katastrofie helikoptera podczas współpracy ze zdobywcą Oscara, Jamesem Cameronem. Ekipa pracowała nad filmem dokumentalnym w Sydney. - To wielka strata dla świata filmu - skomentował w swoim oświadczeniu reżyser "Titanica", dodając, że obaj twórcy byli dla niego jak rodzina.
Do tragedii doszło w sobotę. Helikopter, którym leciał 60-letni amerykański filmowiec Michael De Gruy i 52-letni australijski scenarzysta i producent telewizyjny Andrew Wight rozbił się tuż po starcie na południu Sydney. Przyczyny katastrofy nie zostały jeszcze wyjaśnione.
Początkowo policja nie ujawniała tożsamości ofiar. Jednak National Geographic i Cameron potwierdzili w niedzielę śmierć filmowców.
Według lokalnych służb, helikopter typu Robin R44 leciał z Bankstown do Jaspers Brush. W okolicy Jervis Bay miał uczestniczyć w realizacji dokumentu.
"Byli dla mnie jak rodzina"
Zmarli filmowcy byli wieloletnimi znajomymi Camerona. Wight był koproducentem filmu "Sanctum 3D", towarzyszył też reżyserowi w podwodnych, oceanicznych ekspedycjach. Z kolei De Gruy, laureat nagrody Emmy i filmowiec z 30-letnim doświadczeniem, był realizatorem podwodnych scen "Titanica" Camerona.
W swoim oświadczeniu Cameron napisał, że śmierć obu filmowców jest wielką stratą dla podwodnych eksploracji i filmowania oceanicznego świata. - Byli dla mnie jak rodzina - dodał.
Źródło: Reuters