Deborah Lee James, cywilny szef lotnictwa wojskowego USA, dostała od lotników prezent, którego długo nie zapomni. Podczas wizyty w bazie Nellis zaproszono ją na lot myśliwcem F-16 zespołu akrobacyjnego Thunderbirds. Dzikie harce na niebie skończyły się w przewidywalny sposób. - Gwałtownie poczuła się bardzo źle - stwierdził dyplomatycznie rozmówca gazety "Washington Times".
James odwiedziła bazę Nellis pod koniec czerwca. Wizytowała stacjonujące tam dywizjony bojowe oraz elitarny zespół akrobacyjny USAF Thunderbirds, który w związku z cięciami wydatków na wojsko w 2013 roku przez pewien czas był uziemiony. Wywarcie jak najlepszego wrażenia na sekretarz lotnictwa, która ma duży wpływ na przydział funduszy, było w interesie zespołu akrobacyjnego.
- Ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby zaprosić ją na lot w formacji - powiedział informator "WT". Trudno stwierdzić, czy piloci chcieli w ten sposób zjednać sobie sekretarz, czy raczej zrobić jej "psikusa". Zaproszenie nie dotyczyło bowiem spokojnego lotu pokazowego w F-16, ale chodziło o udział w próbie całego zespołu. Oznacza to wiele gwałtownych manewrów z dużymi przeciążeniami - opowiadał.
Dla pilotów z wieloletnim doświadczeniem i po wielu szkoleniach, znoszenie takich harców na niebie to nic nadzwyczajnego. Dla mającego praktycznie zerową praktykę cywila - to ciężkie przeżycie. Przetrwanie z godnością wymaga dużego hartu ciała i ducha. Sekretarz James nie dała rady.
- Podczas wizyty w Nellis miałam szczęście wziąć udział w zaplanowanym treningu całego zespołu akrobacyjnego USAF Thunderbirds. To nasi nieocenieni ambasadorzy na niebie, którzy niedawno pokazywali swoje możliwości przed dziesięcioma tysiącami osób w Oklahomie. Nauczyli mnie, że lunch lepiej zjeść po locie treningowym - opisała swoje wrażenia James.
Autor: mk//rzw / Źródło: "Washington Times", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAF