Prezydent Niemiec Joachim Gauck oświadczył w poniedziałek, że nie będzie ubiegał się o reelekcję. Jego kadencja wygasa w marcu 2017 roku.
- Zdecydowałem, że nie będę ponownie kandydować na urząd prezydenta - oświadczył Gauck na konferencji prasowej w swojej siedzibie, pałacu Bellevue w Berlinie.
Jak zastrzegł, podjęcie takiej decyzji "nie przyszło mu łatwo".
Czuję się dobrze. Jestem jednak świadom tego, że okres życia między 77. a 82. rokiem życia jest inny niż czas obecny Joachim Gauck, prezydent Niemiec
- Czuję się dobrze. Jestem jednak świadom tego, że okres życia między 77. a 82. rokiem życia jest inny niż czas obecny - dodał. Jak wyjaśnił, nie może zagwarantować, że przez kolejne pięć lat będzie nadal dysponował konieczną do sprawowania urzędu witalnością i energią.
- Sposób podejścia do własnego wieku jest kwestią bardzo indywidualną. Ja rozstrzygnąłem ją właśnie w ten sposób - zaznaczył prezydent.
Zapewnił, że do końca obecnej kadencji, czyli do 17 marca 2017 będzie wykonywał obowiązki prezydenta "z należytą powagą, poświęceniem i radością".
70 proc. Niemców chciałoby reelekcji
Prezydenta Niemiec wybiera Zgromadzenie Federalne - gremium składające się z 631 posłów do Bundestagu i takiej samej liczby elektorów wybieranych przez parlamenty 16 krajów związkowych. Wybory odbędą się 12 lutego 2017 roku.
Już w sobotę o rezygnacji Gaucka pisał największy niemiecki tabloid "Bild", zwykle dobrze poinformowany w kwestiach niemieckiej polityki wewnętrznej. Informował, że powodami decyzji Gaucka jest zaawansowany wiek i kłopoty zdrowotne.
Dyskusja o tym, czy Gauck zdecyduje się na ponowny start, trwała od wielu miesięcy. Były wschodnioniemiecki pastor i były szef urzędu do spraw akt Stasi cieszy się ogromną popularnością. 70 proc. Niemców chciało, by pozostał na stanowisku. Popierają go też wszystkie partie reprezentowane w Bundestagu, z wyjątkiem Lewicy.
Kolejny problem dla Merkel
Rezygnacja prezydenta Niemiec Joachima Gaucka z ubiegania się o reelekcję to kolejny poważny problem dla kanclerz Angeli Merkel na półtora roku przed wyborami do Bundestagu.
Rezygnacja Gaucka oznacza dla Merkel konieczność znalezienia odpowiedniego kandydata na jego następcę. Wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych za wykluczone uważa się wystawienie przez koalicję wspólnego kandydata CDU/CSU i SPD. Oba wielkie bloki polityczne będą chciały nominować własnego kandydata, by zaakcentować swoją obecność na scenie politycznej.
Zamiast harmonijnej współpracy przełom roku upłynie wbrew założeniom Merkel pod znakiem rywalizacji między chadekami a socjaldemokratami. "Bild" pisał o "superkatastrofie" i sugeruje, że kampania wyborcza, która miała zacząć się za rok, rozpocznie się już za chwilę.
Ruszyła giełda nazwisk
Obserwatorzy sceny politycznej uważają za możliwe wystawienie wspólnego kandydata przez CDU i Zielonych. Taka decyzja byłaby sygnałem przed wyborami do Bundestagu, że przyszły rząd mógłby być czarno-zieloną koalicją.
Do dyskusji włączyła się też postkomunistyczna Lewica. Jej zdaniem Lewica, SPD i Zieloni powinni uzgodnić wspólnego kandydata symbolizującego "społeczną sprawiedliwość".
Jeszcze zanim Gauck poinformował o rezygnacji, ruszyła już giełda nazwisk jego ewentualnych następców. W CDU mówi się o szefie Bundestagu Norbercie Lammercie i ministrze finansów Wolfgangu Schaeublem. W SPD za naturalnego kandydata uważa się ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera.
Autor: pk/kk / Źródło: reuters, pap