Zatrzymana, bo znów stała z gazetą

Aktualizacja:
 
Tak jak ostatnio działaczkę zatrzymano za stanie z gazetązpb.org.pl

Drugi raz w ciągu ostatniego tygodnia białoruska milicja zatrzymała wiceprezeskę Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Renatę Dziemiańczuk. Tak jak poprzednio zatrzymano ją, bo brała udział w pikiecie odbywającej się bez pozwolenia.

Wiceprezeska ZPB stała pod sądem w Grodnie w trakcie procesu jednego z liderów organizacji Andrzeja Poczobuta.

Jak opowiada, na ulicy podszedł do niej milicjant, wylegitymował się i polecił jej wsiąść do samochodu milicyjnego: - Zapytałam, w jakiej sprawie, powiedział: Jak zawsze. Pani wie, o co chodzi.

"Nie złamią mnie"

Milicjanci przewieźli Dziemiańczuk na komisariat i sporządzili protokół. - Powiedzieli, że będzie wezwanie do sądu - mówi działaczka ZPB. Przyznaje, że nie wie, na kiedy.

Według protokołu milicyjnego brała udział w pikiecie odbywającej bez zezwolenia. - To wyglądało w ten sposób, że trzymałam w rękach gazetę "Głos znad Niemna na uchodźstwie" w języku polskim, z napisem "Andrzej Poczobut z więzienia: nie złamią mnie" - wyjaśnia Dziemiańczuk.

Milion za stanie z gazetą

W zeszłym tygodniu sąd w Grodnie skazał ją na karę grzywny za to samo przewinienie w wysokości 1 mln 50 tys. rubli białoruskich (ok. 600 zł).

Działacze ZPB przychodzą pod sąd w czasie każdej, odbywającej się przy drzwiach zamkniętych, rozprawy w procesie Poczobuta. Działacz ZPB i korespondent "Gazety Wyborczej" oskarżony jest o zniesławienie prezydenta Alaksandra Łukaszenki.

Prokurator żąda dla niego trzech lat pozbawienia wolności.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: zpb.org.pl