- Jestem przekonana, że za tą akcją stoją białoruskie służby specjalne - mówi gazecie Agnieszka Romaszewska, dyrektor Biełsat TV. Jak pisze "Rzeczpospolita", białoruska opozycja nie ma wątpliwości, że miński Eccom jest agendą służb. - To typowo ideologiczno-propagandowa instytucja stworzona przez KGB. Podlega bezpośredniej kontroli administracji prezydenta Aleksandra Łukaszenki - mówi Andrej Żukawiec, działacz opozycyjnego Młodego Fronu.
Niejasne powiązania
W informacji na temat propozycji wyjazdu jest mowa o zebraniu "cennych materiałów do reportaży i artykułów". Warszawskie stowarzyszenie Piskorskiego zapewnia, że pokrywa wszystkie koszty podróży. Środki mają pochodzić z dotacji "związanych z prowadzonym doradztwem biznesowym, m.in. w Rosji".
Jak ustaliła "Rz", faktycznym celem wyjazdu są spotkania z wysokimi rangą przedstawicielami białoruskich władz. Planowana jest między innymi rozmowa z Uładzimirem Makiejem, szefem administracji Łukaszenki. Według "Rz", możliwe mogło by być też spotkanie z samym prezydentem. - Jeśli będą to media atrakcyjne dla Łukaszenki - zastrzega w rozmowie z gazetą Piskorski.
Według opozycjonistów, akcja ściągnięcia dziennikarzy to element kampanii propagandowej KGB. Ma ona na celu ocieplanie wizerunku białoruskich władz na Zachodzie. - Lepiej trzymać się od tego z daleka. To będzie propagandowa "opracowka" dziennikarzy za pomocą socjotechniki, wykorzystana w reżimowych mediach - mówi Żukawiec.
Źródło: Rzeczpospolita