Osiem miesięcy pozbawienia wolności - taki wyrok usłyszał w poniedziałek 38-letni Paul Hodgkins, który brał udział w zamieszkach na Kapitolu. Mieszkaniec Florydy to pierwsza osoba skazana na karę bezwzględnego więzienia w związku ze styczniowymi wydarzeniami w Waszyngtonie. Zarzuty w tej sprawie postawiono do tej pory ponad 530 osobom.
Wyrok dla Hodgkinsa to wynik zawartej z prokuraturą ugody, wedle której mężczyzna zgodził się przyznać do winy "zakłócenia oficjalnych procedur" (szturm na Kapitol wymusił przerwę w obradach Senatu) w zamian za wycofanie pomniejszych zarzutów. Prokuratura wniosła o zasądzenie kary 18 miesięcy więzienia, zaś obrońca skazanego - o wyrok w zawieszeniu lub areszt domowy.
"To była z mojej strony głupia decyzja"
Hodgkins wyraził skruchę za swoje zachowanie i zapewnił, że nie spodziewał się, że protest 6 stycznia przybierze taki obrót. Dodał, że nie brał udziału w przemocy i nie dokonał żadnych zniszczeń wewnątrz Kapitolu. - To była z mojej strony głupia decyzja, za którą biorę pełną odpowiedzialność - oświadczył w sądzie.
Na jego niekorzyść działał jednak fakt, że zabrał ze sobą linę, okulary ochronne i lateksowe rękawiczki, co miało świadczyć o tym, że szykował się do przemocy. - To nie był protest. To był atak na demokrację - stwierdził sędzia Randolph Moss.
Hodgkins otrzymał surowszą karę niż pierwsza skazana uczestniczka zamieszek Anna Morgan Lloyd. Kobieta przyznała się do wykroczenia zakłócenia porządku publicznego i usłyszała wyrok 3 lat więzienia w zawieszeniu. W przeciwieństwie do Hodgkinsa nie weszła jednak na salę obrad Senatu i wcześniej niż on opuściła gmach Kapitolu.
Poniedziałkowy wyrok może stanowić ważny punkt odniesienia dla ponad 530 zatrzymanych uczestników zamieszek w Kapitolu, zwłaszcza w kontekście ich decyzji o tym, czy przyznać się do zarzucanych im czynów.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock