Zamienili dziewczynki po porodzie. Dzieci nie chciały wrócić do rodziców


W 1994 r. w jednym ze szpitali we fransuskim Cannes na świat przyszły dwie dziewczynki. 10 lat później okazało się, że wychowują je nie ich biologiczni rodzice, bo pielęgniarki popełniły błąd. Było jednak za późno na zmianę czegokolwiek i dzieci zostały w swoich dotychczasowych domach. - Uczucia są ważniejsze niż więzy krwi - mówi dziś 19-letnia Manon, która kocha swoją mamę nad życie.

Gdy się urodziły, obie dziewczynki miały żółtaczkę i z braku większej ilości sprzętu włożono je do tego samego inkubatora. Po pewnym czasie wróciły w objęcia mam. Jedna z nich - Sophie - zorientowała się, że jej dziecko wygląda trochę inaczej, niż zaraz po porodzie, bo ma nieznacznie ciemniejszą skórę i dłuższe włosy. Pielęgniarki zapewniły ją jednak, że to działanie ultrafioletu, któremu zostało poddane niemowlę w procesie leczenia.

Badanie DNA zszokowało rodzinę

Wątpliwości pojawiły się kilka lat później. W miasteczku na przedmieściach Cannes mąż Sophie usłyszał kilka razy, że jego żona musiała go zdradzić, bo ich córka nie jest podobna ani do niego, ani do swojej matki. Zlecił więc testy DNA i ku przerażeniu swojemu, swojej wybranki i 10-letniej Manon wszyscy odkryli, że dziewczynka nie jest ich biologiczną córką.

Odnaleźli jej prawdziwą rodzinę i drugą 10-latkę, ale po pewnym czasie uznali, że nie chcą się ze sobą rozstawać. Ta historia kosztowała Sophie długotrwałą depresję, a Manon wielkie problemy w szkole, ale po dziewięciu latach od chwili, w której ich świat został wywrócony do góry nogami, mama i córka są razem szczęśliwe.

Manon utrzymuje znikomy kontakt ze swoją biologiczną matką. - Uczucia są ważniejsze niż więzy krwi - mówi dziś nastolatka.

Autor: adso//kdj / Źródło: ENEX