Zagrożenie było naprawdę realne


Kilkadziesiąt minut po tym, jak na lotnisku JFK w Nowym Jorku wylądował samolot ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich z podejrzanym pakunkiem na pokładzie, Barack Obama wygłosił specjalne oświadczenie. – Mieliśmy wiarygodne informacje o zagrożeniu terrorystycznym dla Stanów Zjednoczonych – mówił prezydent USA. Brytyjska policja poinformowała, że znalezione przedmioty zostały poddane dalszym badaniom.

Obama mówił też, że już wstępne badania wykazały, że paczki zawierały ładunki wybuchowe. Miały one trafić do dwóch "miejsc kultu judaizmu w Chicago". Amerykański rząd podjął decyzję o dodatkowych kontrolach w porcie cargo i o wzmożonych środkach bezpieczeństwie w powietrzu.

Prezydent Stanów Zjednoczonych wyraził podejrzenie, że za spowodowanie zagrożenia odpowiedzialna jest grupa bojowników Al-Kaidy z Półwyspu Arabskiego. Prezydent zapewnił, że USA są zdecydowane zniszczyć Al-Kaidę w Jemenie, skąd zostały nadane oba pakunki.

Barack Obama poinformował także, że jest w kontakcie z prezydentem Jemenu, który zaoferował pełną pomoc. Jak powiedział, wydał polecenie, by "zmobilizować wszystkie siły policyjne i wywiad, aby chronić ludność przed zamachem".

Obama poleci do Chicago

Biały Dom poinformował jednocześnie, że prezydent Barack Obama nie zmieni swych sobotnich planów podróży do Chicago, gdzie ma wziąć udział w wiecu poparcia demokratycznych kandydatów przed wtorkowymi wyborami. Dwie paczki zawierające materiały wybuchowe, które zostały nadane z Jemenu, miały trafić właśnie do instytucji żydowskich w tym mieście.

Rzecznik prasowy Białego Domu Robert Gibbs dodał, że amerykański prezydent odwiedzi też, tak jak zaplanowano, Filadelfię.

"Wystawały kable i wysypywał się proszek"

Przesyłki znaleziono w piątek w samolotach transportowych firm UPS w Wielkiej Brytanii i FedEx w Dubaju. Zostały wysłane z Jemenu do Stanów Zjednoczonych.

Jak podała telewizja CNN, w samolocie, który miał międzylądowanie w Wielkiej Brytanii podczas lotu z Jemenu do Chicago, znaleziono pojemnik na toner, z którego wystawały kable i wysypywał się proszek. Wstępna kontrola wykazała jednak, że nie była to bomba, ale - jak stwierdziły później władze - przesyła "stanowiła potencjalne zagrożenie".

Brytyjska policja poinformowała, że przedmioty znalezione w samolocie zostały wysłane na dalsze badania. Dodała, że nie ma oznak świadczących o tym, że celem ataku była Wielka Brytania. Brytyjskie władze, słowami szefowej MSW Theresy May, oświadczyły jednak, że bardzo poważnie traktują te wydarzenia i że "bezpieczeństwo Zjednoczonego Królestwa ma bezwzględny priorytet".

Samolot został przeszukany w centrum dystrybucyjnym na lotnisku w regionie East Midlands, 260 km na północ od Londynu. Wcześniej zamknięta część lotniska została ponownie otwarta o godzinie 18.30 czasu polskiego.

Źródło: reuters, pap