W ciągu jednego roku dwa samoloty zaginęły nad wodami Azji Południowo-Wschodniej. W obu przypadkach załogi nie zdążyły wysłać sygnałów alarmowych. Jednak losy lotów MH370 i QZ8501 są podobne tylko z pozoru. Różnią się tak istotnie, że zakończenia ich historii będą najpewniej zupełnie inne.
Pierwszy zaginął malezyjski Boeing 777 linii Malaysia Airlines, który wykonywał rejs MH370 ósmego marca. Maszyna z 239 osobami na pokładzie zniknęła z radarów niedługo po starcie z Kuala Lumpur. W niedzielę nad ranem czasu polskiego w tym samym regionie zaginął samolot indonezyjski, Airbus A320 linii Air Asia. Maszyna ze 162 osobami na pokładzie wykonywała rejs QZ8501 z Surabaji do Singapuru.
Przerwane loty
Tajemnica losów obu maszyn i rejon ich katastrofy, to główne czynniki, które je łączą. W obu wypadkach przed zerwaniem łączności załogi nie poinformowały o problemach. Piloci airbusa prosili jedynie o zgodę na zmianę kursu celem ominięcia strefy złej pogody. Dostali ją jedynie częściowo ze względu na duży ruch w okolicy. Chwilę później utracono kontakt z maszyną, która zniknęła z radarów. Oba samoloty zaginęły w tym samym regionie, Azji Południowo-Wschodniej. Patrząc na mapę tej części świata wydaje się, że miejsca ich zniknięcia są nieodległe, ale w rzeczywistości to około 1,3 tys. km. Na dodatek samolot linii Malaysia Airlines po swoim zaginięciu wykonał ostry zwrot i poleciał na południe. Pokonał prawdopodobnie około 4 tys. km, zanim spadł po wyczerpaniu paliwa do Oceanu Indyjskiego na zachód od Australii.
Znaczące różnice
Różnice dzielące oba zaginięcia są dość duże i najpewniej zadecydują o tym, że losy lotu QZ8501 będą ostatecznie znacznie mniej tajemnicze. Samolot linii AirAsia zaginął, wlatując w strefę złej pogody. Jest możliwe, że warunki atmosferyczne przyczyniły się do katastrofy. Boeing 777 linii Malaysia Airlines zaginął w spokojną noc. W przypadku airbusa nie ma też szeregu bardzo tajemniczych i zaskakujących doniesień, jak to miało miejsce w przypadku boeinga. Ta druga maszyna po zerwaniu łączności i zniknięciu z radarów leciała dalej. Wykonała przy tym kilka manewrów - wszystko to przy zupełnym milczeniu ze strony załogi czy systemów pokładowych maszyny. Znacząco skomplikowało to poszukiwania i przydało wyjątkowej tajemniczości zaginięciu samolotu. Dużą różnicę czyni również miejsce domniemanego upadku obu maszyn. W ocenie władz Indonezji airbus linii Air Asia z jeszcze niewyjaśnionych przyczyn spadł do Morza Jawajskiego pomiędzy wyspami Pulau Belitung a Borneo. Wody są w tym miejscu dość płytkie, mają nieco ponad 100 m głębokości. Dno jest płaskie i dobrze zbadane, bowiem to ruchliwy szlak wodny. Boeing 777 linii Malaysia Airlines prawdopodobnie rozbił się w rejonie, gdzie dno jest praktycznie niezbadane. Na dodatek jest tam bardzo głęboko, około 4-5 km, a najbliższy ląd leży niemal 1000 km dalej. Ponadto południowa część Oceanu Indyjskiego potrafi być bardzo surowa i burzliwa. Czyni to akcję poszukiwawczą wyjątkowo trudną.
Łatwiejsze poszukiwania
Różnice w okolicznościach zaginięcia i prawdopodobnego miejsca rozbicia obu maszyn powodują, że poszukiwania szczątków airbusa najpewniej nie będą tak trudne jak boeinga. Obszar objęty akcją jest znacznie mniejszy, lepiej zbadany i znacznie "łatwiejszy" do przeczesania. Można się spodziewać, że w najbliższych dniach zostaną odnalezione jakieś szczątki, a następnie przy pomocy sonarów zostanie namierzony wrak maszyny. Niemal na pewno poszukiwania airbusa nie będą trwały tak długo jak poszukiwania boeinga. W tym drugim wypadku pomimo prowadzenia zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań do dzisiaj nie odnaleziono najmniejszego śladu. Być może metodyczne przeszukiwanie dokładniej wytypowanych obszarów dna Oceanu Indyjskiego w 2015 roku przy pomocy dronów da jakieś rezultaty.
Autor: mk//gak / Źródło: tvn24.pl