Dariusz Sobiczewski, który w hotelu Oberoi więziony był przez 16 godzin, właśnie przyleciał do Polski. Przed kamerą opowiedział o wydarzeniach, o których wcześniej nie mówił. - Na godzinę przed atakiem wyszedłem na kolację. Zobaczyłem sznur pojazdów wojskowych. Był jeden człowiek ubrany na czarno. Spytałem kogoś: kto to jest ten facet? To jest szef służb specjalnych w Bombaju - mówił. Sobiczewski jest przekonany: Wywiad hinduski o tym wiedział i nie zareagował w żaden sposób.
- Oni zostali uprzedzeni o ataku. Dlaczego nie ewakuowano hotelu? Teraz ta cała kompozycja mi się układa - mówił na lotnisku.
Pracę Hindusów ocenił niezbyt wysoko. - To jest taka prowizorka ze strony służb hinduskich. To jest taki chaos, taki bałagan, że to się w głowie nie mieści. Odbijanie zakładników to było wrzucanie bomby do środka - burzył się na akcję mężczyzna. I pyta: "Jakie to odbijanie zakładników? To zabijanie terrorystów z zakładnikami po prostu". Podsumowuje jednoznacznie: "Oni nie są przygotowani do takich aktów terroru".
"To byli dywersanci"
Pytani o terrorystów, mówił, że byli oni świetnie wyszkoleni. Zaznacza jednak; "To byli dywersanci, to nie byli terroryści. To są ludzie, którzy wiedzą, że jak już wystrzelają wszystkich, to sami siebie zastrzelą. To byli ludzie, którzy mieli opracowaną drogę powrotu. Byli świetnie wyszkoleni, mówi się, że było ich 30 do 50, a złapano i zabito 14. Gdzie reszta? - dopytywał się mężczyzna.
Niełatwe wspomnienia
- Cieszę się, że wróciłem z innego świata do innego świata. Byłem blisko świata z którego się nie wraca - mówił wyraźnie szczęśliwy z powrotu do ojczyzny mężczyzna. Sobiczewski wrócił też do wydarzeń z hotelu Oberoi. - Są takie chwile w nocy, kiedy jest trudno. Człowiek rano wstaje i nie wiadomo dlaczego lecą łzy. Za dużo trupów się widziało, za dużo emocji - relacjonował Polak.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24