18 lat więzienia - taki wyrok usłyszał w poniedziałek 32-letni Pepi Fernando, islamista oskarżony o wysyłanie ładunków wybuchowych, m.in. w formie książek, umiarkowanym muzułmańskim przywódcom i policjantom.
Fernando został uznany przez sąd w zachodniej Dżakarcie za winnego organizowania ataków na umiarkowanych muzułmanów i przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego w indonezyjskiej stolicy w marcu i kwietniu 2011 roku. Osoby te otrzymywały przesyłki zawierające ładunki wybuchowe, m.in. książki.
Przewodniczący składu sędziowskiego powiedział, że Fernando mówił swoim kompanom, iż "ma pozwolenie, żeby zabijać niewiernych, którzy nie kroczą prawdziwą drogą islamu".
W atakach tych nikt nie zginął, rannych zostało natomiast trzech policjantów; jeden z nich stracił rękę w czasie próby rozbrojenia ładunku w formie książki.
Chcieli zabić prezydenta
Ugrupowanie Fernando, którego działalność wyszła na jaw w 2011 roku, jest także oskarżone o przygotowywanie zabójstwa indonezyjskiego prezydenta, a także nieudanego zamachu na kościół na przedmieściu Dżakarty w Wielki Piątek 2011 roku.
Indonezja z 240 milionami ludności, z czego 90 proc. to wyznawcy islamu, jest największym muzułmańskim krajem świata. Władze kraju w 2002 roku ogłosiły wojnę z terroryzmem, po atakach na wyspie Bali, w których zginęło ponad 200 ludzi, w tym wielu zagranicznych turystów.
Źródło: PAP