Ruten 106 mógł przedostać się do atmosfery ze spalonego satelity, a nie z zakładu Majak, przerabiającego materiały radioaktywne. Takie są wnioski międzyresortowej komisji w Rosji, która badała sprawę wrześniowej emisji substancji promieniotwórczej w pobliżu Czelabińska na Uralu.
- Wersja ze spalonym satelitą jako źródłem emisji rutenu jest priorytetowa – poinformował w piątek zastępca szefa Instytutu Bezpiecznego Rozwoju Energii Atomowej Rafael Arutunian na konferencji prasowej w agencji TASS.
Wnioski komisji międzyrządowej, powstałej w listopadzie z inicjatywy korporacji energii jądrowej Rosatom, zostały przedstawione w piątek. W komunikacie stwierdzono, że "pomiary próbek kontrolnych nie ujawniły obecności rutenu 106".
W organizmie pracowników
Komisji uznała, że przerabiający materiały radioaktywne zakład Majak w pobliżu Czelabińska nie wytwarza "czystego" rutenu, a pracownicy przedsiębiorstwa nie ucierpieli z powodu emisji.
"W organizmie przebadanych w październiku i listopadzie 250 pracowników przedsiębiorstwa Majak nie znaleźliśmy żadnych śladów rutenu 106" – przytacza fragment komunikatu portal newsru.com.
W dokumencie podano, że źródłem emisji rutenu mogło być spalanie w atmosferze sztucznego satelity lub jego fragmentu, na którym znajdował się izotop o wysokiej aktywności. Według rosyjskich naukowców tezę tę ma potwierdzać fakt, że na przestrzeni między Uralem a Europą Wschodnią nie odnotowano podwyższonego poziomu napromieniowania.
Zdaniem ekspertów w Moskwie w wersji z satelitą należy zwrócić szczególną uwagę na stwierdzenie "może" we wnioskach komisji międzyresortowej. - Ani Rosjanie, ani - o ile mi wiadomo Amerykanie, nie uruchamiali satelity z rutenem 106 na pokładzie. Tym bardziej nie znalazły się one w atmosferze. Ruten mógł zostać teoretycznie użyty do produkcji jakiegoś urządzenia, ale o tym byłoby wiadomo z góry. Uważam, że słowo może w konkluzjach komisji jest kluczowe - powiedział szef Szef Instytutu Polityki Kosmicznej Iwan Moisiejew, cytowany przez agencję RIA Nowosti.
Komunikat służby Rosgidromet
W listopadzie rosyjska Federalna Służba do spraw hydrometeorologii i monitoringu środowiska naturalnego (Rosgidromet) potwierdziła, że pod koniec września doszło do emisji substancji promieniotwórczej z epicentrum koło Czelabińska na Uralu.
Służba poinformowała, że w rejonie wsi Argajasz w obwodzie czelabińskim w okresie od 25 września do 1 października odnotowano "ekstremalnie wysokie" zanieczyszczenie izotopem ruten 106, które ponad 986 razy przewyższało normę.
Ruten 106 to promieniotwórczy izotop będący produktem rozszczepiania atomów w reaktorach jądrowych. Izotop ten w przyrodzie nie występuje. Ze względu na wynoszący ponad rok okres połowicznego rozpadu wykorzystywany jest w medycynie.
O radioaktywnym obłoku nad Europą świadczącym, że pod koniec września mogło dojść do wypadku w instalacji nuklearnej w Rosji lub Kazachstanie informował francuski państwowy instytut bezpieczeństwa radiologicznego IRSN, który odnotował w powietrzu atmosferycznym wysoki poziom rutenu 106. ISRN przypuszczał, że miejsce emisji znajdowało się między górami Uralu i rzeką Wołgą.
Zakład Majak, jeden z głównych ośrodków przerobu materiałów radioaktywnych w Rosji, jest położony w pobliżu wsi Argajasz. Przedstawiciele Rosatom zapowiedzieli przeprowadzenie dodatkowej kontroli.
W piątek rosyjskie media przekazały, że rząd planuje utworzenie kolejnej komisji międzyresortowej, która zajmie się wyjaśnianiem sytuacji dotyczącej emisji rutenu.
Autor: tas\mtom / Źródło: TASS, Interfax, RIA Nowosti, newsru.com, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia - domena publiczna | Carl Anderson, US Army Corps of Engineers