Ekipy przeszukujące wrak statku, który przewrócił się do góry dnem na rzece Jangcy w Chinach, znalazły do soboty rano zwłoki 396 ofiar. Zaginionych pozostaje ok. 50 osób, katastrofę przeżyło tylko 14, w tym kapitan.
Poszukiwania we wnętrzu wraku umożliwiło uprzednie odwrócenie kadłuba statku i częściowe podniesienie go z dna rzeki.
Dramat na rzece
Statek "Gwiazda Wschodu" z 456 osobami na pokładzie wywrócił się w ub. poniedziałek z powodu - jak wstępnie ustalono - nagłego bardzo silnego podmuchu wiatru. 14 osób przeżyło katastrofę, w tym kapitan i główny inżynier. Obaj zostali zatrzymani przez policję.
Według dziennika "People's Daily" ratownicy przeszukują pomieszczenia statku w poszukiwaniu dalszych ofiar. Wśród pasażerów było wiele osób w starszym wieku które wybrały się na 11-dniowy spływ rzeką. Statek płynął z Nankinu do położonego w południowo-zachodnich Chinach miasta Chongqing.
Według pierwszych ustaleń, jednostka nie była przeciążona i posiadała wystarczającą ilość kamizelek ratunkowych.
Płynęli pomimo ostrzeżeń?
Do miejscowości Jianli w prowincji Hebei, gdzie doszło do katastrofy, przybyło ponad tysiąc członków rodzin ofiar katastrofy. Oskarżają władze o nieudzielanie informacji o okolicznościach i przyczynach tragedii. Rodziny ofiar pytają, dlaczego statek kontynuował rejs po tym jak rozpętał się sztorm i mimo wcześniejszych złych prognoz meteorologicznych.
Krewny jednej z ofiar zakłócił w piątek konferencję prasową przedstawicieli władz oskarżając je o to, że "traktują własny naród jak wrogów".
Według chińskich mediów mogła to być najtragiczniejsza w skutkach katastrofa statku w Chinach od blisko 70 lat. W listopadzie 1999 r. w katastrofie promu "Dashun", który zapalił się i wywrócił do góry dnem w prowincji Shandong zginęło 280 osób. W 1948 r. niedaleko Szanghaju zatonął parowiec "Kiangya". Szacuje się, że zginęło wówczas od 2750 do 4000 osób.
Autor: mk//plw / Źródło: PAP