Podczas lądowania w San Francisco boeing 777 leciał o 60 km/h za wolno - poinformowała badająca sprawę katastrofy koreańskiej maszyny Amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). Przed uderzeniem o płytę lotniska, wszystkie systemy pokładowe były sprawne i nie alarmowały o żadnych problemach.
Cały czas trwa odczytywanie nagrań z czarnej skrzynki maszyny. Prace utrudnia fakt, że zapisy są częściowo w języku angielskim, częściowo w koreańskim. - Po zakończeniu tłumaczenia śledczy dokładnie przyjrzą się blisko 1400 parametrom - poinformowała szefowa NTSB Deborah Hersman.
Z odczytanych dotąd danych wynika, że samolot podchodząc do lądowania leciał zbyt wolno i nisko. Na trzy sekundy przed rozbiciem leciał z prędkością 190 km/h zamiast 253 km/h, a silniki pracowały na połowie obrotów.
Jak podała Agencja, rejestrator rozmów w kabinie samolotu wykazał, że piloci dopiero 1,5 sekundy przed uderzeniem tyłu maszyny o ziemię próbowali ponownie poderwać ją do góry.
Wszytkie systemy sprawne
W trakcie lotu wszystkie systemy pokładowe były sprawne, nie alarmowały o żadnych usterkach. Piloci również nie zgłaszali problemów. Badania silników wykazały, że oba były sprawne w momencie uderzenia maszyny o ziemię.
Agencja zapowiedziała na dziś przesłuchanie wszystkich czterech pilotów. Szefowa NTSB Deborah Hersman nie chciała jednak mówić o błędzie załogi, gdyż - jak stwierdziła - w tak krótkim czasie jej zespół nie zebrał jeszcze całego materiału.
FBI wykluczyło zamach jako powód katastrofy
W katastrofie Boeinga 777 rannych zostało ponad 180 osób, w większości przypadków niegroźnie. W niedzielę wieczorem czasu lokalnego w szpitalach w San Francisco przebywało jeszcze ponad 30 osób. Stan ośmiu jest krytyczny.
Autor: rf//gak / Źródło: Reuters, www.ntsb.gov