- Jechaliśmy ulicą, na której był wybuch 15 minut wcześniej. Nagle usłyszeliśmy potężny wybuch. Na początku wszyscy pomyśleliśmy, że nastąpiło jakieś wyładowanie atmosferyczne obok nas, ponieważ nic nie wskazywało na to, że coś się wydarzy - powiedział w TVN24 Polak podróżujący po Norwegii i świadek zamachu w Oslo Maciej Maciejewski. - Po chwili zobaczyliśmy potężną chmurę dymu i pyłu - wspominał.
Jak relacjonuje Maciejewski w miejscu wybuchu było sporo osób, ponieważ jest to ścisłe centrum Oslo. - Kiedy jechaliśmy autokarem przez miasto nic nie sprawiało wrażenia, że coś się za chwilę wydarzy. Nic na to nie wskazywało. Jutro mieliśmy w to miejsce pojechać i mieć tzw. czas wolny, żeby sobie pochodzić po mieście - powiedział świadek.
Jeden wybuch
Maciejewski potwierdza też, że słychać było tylko jeden wybuch. Jego zdaniem więcej eksplozji nie było. - Trudno powiedzieć czy było więcej, ja nie słyszałem. O tym, że to był atak dowiedzieliśmy się od naszego przewodnika. Na ulicach było widać karetki, policję i wojsko. Godzina, w której nastąpił zamach to jest czas, kiedy wszyscy są jeszcze w pracy, a do miasta już napływają turyści. Jest to początek weekendu, czyli najlepszy czas na atak - powiedział Maciejewski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24