Amerykańskie wojsko oficjalnie potwierdziło istnienie ściśle tajnego "Oddziału A", który podczas zimnej wojny stacjonował w Berlinie Zachodnim. Należący do niego najlepsi z najlepszych komandosów prowadzili akcje sabotażowe w NRD i tropili sabotażystów ze Wschodu. W wypadu III wojny światowej mieli zostać za linią frontu i prowadzić kampanię terroru oraz sabotażu.
"Oddział A" został zdezaktywowany po upadku Muru Berlińskiego, jednak przez kolejne dwie dekady fakt jej istnienia nadal był tajemnicą. Dopiero teraz wojsko oficjalnie przyznało, że faktycznie istniała taka jednostka. Uczyniono to z powodu inicjatywy jej byłych członków, którzy chcieli upamiętnić swój oddział i swoich kolegów symbolicznym pomnikiem.
30 stycznia w Fort Bragg w USA, gdzie stacjonują formalnie wszystkie jednostki sił specjalnych US Army, odsłonięto rzeczone upamiętnienie, które przyjęło formę kamienia z tabliczką. Widoczne jest na niej godło "Oddziału A" i zburzony Mur Berliński.
Ukryci sabotażyści
Oficjalne potwierdzenie faktu istnienia jednostki nie oznacza szerszego ujawnienia tego, co jej członkowie robili w Niemczech podczas zimnej wojny. Ponieważ "Oddział A" zajmował się wyjątkowo delikatnymi i drażliwymi zadaniami, znane są jedynie ogólne zarysy.
Jednostkę utworzono w 1956 roku. Stworzono ją ze specjalnie wybranych żołnierzy sił specjalnych USA. Większość była imigrantami z Niemiec lub Europy Wschodniej, lub pochodziła z rodzin imigrantów z tych terenów. Dzięki temu mieli dobrze odnajdywać się w miejscowej kulturze, znać zwyczaje i mówić naturalnym językiem, a nie wyuczonym. Było to bezcenne, biorąc pod uwagę to, że członkowie "Oddziału A" nie nosili mundurów, ale cywilne ubrania i mieli cywilne dokumenty. W wypadku schwytania w NRD czy innym kraju Bloku Wschodniego czyniło ich to szpiegami i dywersantami. Podczas wojny najprawdopodobniej zostaliby automatycznie rozstrzelani.
Jak powiedział wojskowej gazecie "Stars and Stripes" były członek oddziału i jego nieformalny historyk, sierżant Bob Charest, członkowie jego jednostki od 1956 roku do końca swojego istnienia byli w 24-godzinnej gotowości bojowej. 90 ludzi tworzących "Oddział A" miało przechodzić wyjątkowo rygorystyczne i wymagające szkolenie, ostrzejsze od standardów normalnych jednostek specjalnych.
Współpraca z CIA i zadanie dla straceńców
W początkowych latach swojego istnienia "Oddział A", według słów Charesta, prowadził akcje sabotażowe w NRD. Koncentrowano się między innymi na liniach kolejowych. W późniejszych latach, kiedy zimna wojna nieco zelżała, komandosi mieli się skupić na działalności kontrwywiadowczej, czyli zwalczaniu ewentualnych sabotażystów z drugiej strony Żelaznej Kurtyny. Szkolili się też wytrwale w strzelaniu wyborowym i walkach w miastach.
Wyposażenie "Oddziału A" miało przypominać to rodem z filmów o Bondzie, bowiem jego członkowie często współdziałali z CIA. - Jednostrzałowe pistolety ukryte z zapalniczkach, kapsułki z opiłkami do niszczenia turbin, wyciszone bronie do "eliminacji wybranych celów" - opisuje Charest.
W wypadku wybuchu III Wojny Światowej "Oddział A" miał stać się jedną z szykowanych przez NATO tajnych grup, których zadaniem było zostać za linią frontu i prowadzić kampanię sabotażową. Jego członkowie mieli siać terror i maksymalnie utrudniać działanie machiny wojennej Bloku Wschodniego.
"Oddział A" miał swoją siedzibę w Koszarach McNair w Berlinie Zachodnim. Stacjonował tam w latach 1956-84. Oficjalnie rozwiązano ją dopiero w 1991 roku. W podanych informacjach US Army nie precyzuje co "Oddział A" robił w latach 1984-91.
Autor: mk/jk / Źródło: Stars and Stripes, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Bundesarchiv