- Prezydent Baszar Asad zabronił wojsku strzelać do demonstracji jego przeciwników - twierdzi Louay Hussein, aktywista na rzecz praw człowieka w Syrii. O rozkazie dyktatora miał go poinformować przez telefon jeden z jego doradców, Bouthaina Shaaban. W piątek w Syrii ma się odbyć kolejna fala masowych protestów.
Louay Hyssein był jednym z czterech opozycjonistów, którzy na początku maja spotkali się z doradcami prezydenta i przekazali im żądania zaprzestania represji i rozpoczęcia reform politycznych. Było to pierwsze tego rodzaju spotkanie przedstawicieli reżimu od początku protestów i zamieszek w marcu.
Bez ostrej reakcji?
Doradca dyktatora miał oświadczyć, że Asad wydał "zdecydowany bezpośredni rozkaz, aby nie strzelać do demonstrantów". - Ktokolwiek złamie zakaz będzie pociągnięty do odpowiedzialności - miał powiedzieć prezydent.
- Mam nadzieję, że w piątek demonstranci nie zostaną ostrzelani. Ja nadal nawołuję do pokojowych protestów, niezależnie od reakcji sił bezpieczeństwa - mówił Hussein.
A tajniacy?
Ale z amatorskich nagrań wideo z zamieszek wynika, że do demonstrantów strzelają też ubrani po cywilnemu agenci służby bezpieczeństwa. Nic nie wiadomo, żeby Asad miał także im zakazać używania broni.
Krwawe piątki
Piątki są tradycyjnie dniami, kiedy we wszystkich krajach arabskich dochodzi do największych demonstracji. Ludzie wychodzą na ulicę po modłach w meczetach. To jedyna okazja w ciągu tygodnia, aby spotkać się w wielkich liczbach bez uprzedniego przeciwdziałania służb bezpieczeństwa, z czego skwapliwie korzysta opozycja.
Równie tradycyjna jest ostra reakcja sił reżimu na piątkowe protesty. Co tydzień to właśnie ten dzień jest najbardziej krwawym.
Trwające od połowy marca protesty przeciw Asadowi są największymi od początku objęcia władzy przez jego rodzinę w Syrii. Według organizacji praw człowieka, reżim zabił już ponad 700 osób, a tysiące zostały prewencyjnie aresztowane. Do wielu miast wkroczyło wojsko z czołgami.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: YouTube