Przedmieścia Paryża to prawdziwe pole bitwy, na którym nie ma miejsca na litość. Ubodzy imigranci za nic mają francuskie państwo, za co policja rewanżuje się nocnymi agresywnymi rajdami.
Połowa października. Noc jakich w północnej dzielnicy Montfermeil wiele. Ktoś zniszczył radiowóz policyjny. Funkcjonariusze wiedzą, że to 20-letni Abdoulaye Fofana. Postanawiają go zatrzymać, jadą więc na rue Picasso.
Na tę samą ulicę jadą w tym samym czasie miejscowi dokumentaliści, którzy filmują podobne akcje. Materiał we wtorek trafił na stronę Rue89.fr i wywoła szeroką dyskusję na temat agresji policji i skuteczności podobnych akcji.
Bowiem to, co widać na filmie przypomina obrazki z krajów trzeciego świata po wprowadzeniu stanu wojennego. Uzbrojeni policjanci w kaskach i z długimi pałkami gonią grupę kilkudziesięciu czarnoskórych mężczyzn.
Bicie, petardy, krzyki...
W końcu wpadają do klatki jednego z bloków mieszkalnych. Budynków, w porównaniu z którymi najgorzej zapuszczone biedabloki z popegeerowskich polskich miasteczek wydają się oazamii luksusu.
Przy akompaniamencie lamentów kobiet i krzyków dzieci, policjanci wywlekają podejrzanego z bloku. W pewnym momencie widać, jak mężczyzna jest uderzany kilkukrotnie pałką. W tym samym czasie na zewnątrz budynku wybuchają petardy.
Ostatecznie policjanci wpychają zatrzymanego do radiowozu i odjeżdżają. Na miejscu zostają pomstujący na funkcjonariuszy mieszkańcy.
Dzielnice nędzy wołają o pomoc
- Jeśli będą tak dalej postępować, to następnym razem poślą tam czołgi - krytykuje na stronie internetowej France24 działanie stróżów prawa Michel Desdouets, miejscowy pracownik socjalny. Chociaż jak sam przyznaje, "rue Picasso nie jest miejscem, gdzie może interweniować zwykła para policjantów".
Skąd taki poziom przemocy w bogatej Francji? - Nie macie pojęcia, jakie tam panują warunki mieszkaniowe - mówi Desdouets wyjaśniając, że chociaż to przedmieścia Paryża, to bliżej im do najgorszych dzielnic najuboższych miast Europy. - Wiecie, jaki jest największy problem tych ludzi? Szczury, szczury są wszędzie - opowiada Francuz, mówiąc o beznadziei paryskich przedmieść.
Demolka w zemście za śmierć
Zamieszki pod Paryżem nie są niczym nadzwyczajnym. W listopadzie 2007 r. w podparyskich aglomeracjach doszło do gwałtownych starć z policją. Demolując ulice i posterunki policji demonstranci wyrażali gniew po śmierci dwójki nastolatków, którzy zderzyli się z samochodem policyjnym w trakcie ucieczki kradzionym motocyklem.
W starciach rannych zostało wówczas 119 policjantów. Demonstranci użyli m.in. broni palnej.
Przedmieścia to teren zapalny
Jeszcze wcześniej, w listopadzie 2005 roku przez paryskie przedmieścia przetoczyła się kilkutygodniowa fala młodzieżowej agresji i rozruchów, w trakcie których m.in. podpalono setki samochodów.
Ich początek wyglądał bardzo podobnie jak dwa lata później: na północno-wschodnim przedmieściu francuskiej stolicy, Clichy-Sous-Bois, dwoje nastolatków ściganych przez policję zginęło porażonych prądem na stacji transformatorów. Według ostrożnych danych, we Francji żyje ok. 2,5 mln imigrantów, głównie z Afryki. Prawie 0,5 mln z nich jest we Francji nielegalnie.
Źródło: France 24, Rue89
Źródło zdjęcia głównego: Rue89