Gałęzie wyschniętego bluszczu, niewielkie drzwiczki, a za drzwiczkami właz. - Znalazłem futerał w czarnym worku, na początku myślałem, że to śmieci - opowiada mężczyzna, który natknął się na tajemniczy pakunek. Pracował w ogrodzie galerii sztuki we włoskiej Piacenzy, ale raczej nie spodziewał się, że odnajdzie dzieło Gustava Klimta skradzione z muzeum w 1997 roku. Nie ma jeszcze stuprocentowej pewności, że to ono, ale jak mówi Franca Franchi, członkini zarządu galerii - podobieństwo jest uderzające, a z tyłu widnieją oficjalne pieczęcie.
Poniedziałkowy poranek, Piacenza, Galeria sztuki Ricci Oddi. To miały być zwykłe prace porządkowe, przycinanie suchych gałęzi bluszczu i wyrównywanie krzewów wzdłuż zewnętrznej ściany galerii. Ten dzień okazał się jednak dla ogrodników wyjątkowy.
- Wyrywali rośliny specjalnym sprzętem. W pewnym momencie, ciągnąc za gałęzie, odkryli drzwi do włazu, które były całkowicie schowane - relacjonuje Franca Franchi, pracownica galerii, w rozmowie z dziennikarzem "Il Fatto Quotidiano".
Nigdy nie opuścił murów galerii?
- Znalazłem futerał w czarnym worku, na początku myślałem, że to śmieci. Szybko zawołałem dozorcę - mówi reporterowi telewizji Sky TG24 mężczyzna, który wywołał całe zamieszanie. To nie były śmieci, okazało się, że w futerale czekał schowany obraz. I to łudząco podobny do takiego, który 22 lata i 9 miesięcy temu zniknął z muzeum.
Wiele wskazuje na to, że obraz może być właśnie tym, niezwykle cennym dziełem Gustava Klimta. "Portret kobiety" to jeden z serii obrazów, jakie austriacki artysta wykonał w końcowym okresie twórczości, między 1916 a 1918 rokiem.
Na miejscu szybko pojawili się policjanci, którzy zabezpieczyli znalezisko.
"Najlepszy prezent na Boże Narodzenie"
Kradzież dzieła z galerii Ricci Oddi odkryto 22 lutego 1997 roku. Kilka dni wcześniej zaczęto przygotowywać je do gościnnej wystawy w pobliskim pałacu. Sprawę natychmiast zgłoszono służbom. Nigdy nie udało się ustalić, czy obraz wyniesiono przez dach (tak nakazywał myśleć fragment ramy znaleziony przy oknie dachowym), czy przez wejście główne - przypomina włoski dziennik "La Repubblica".
Jest zdecydowanie za wcześnie, żeby ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że to prawdziwy Klimt, ale władze galerii wypowiadają się z ostrożnym optymizmem. - Podobieństwo jest uderzające, a z tyłu widnieją oficjalne pieczęcie - mówi Franca Franchi.
- Byłby to najlepszy prezent na Boże Narodzenie - komentuje sprawę Vittorio Sgarbi, włoski polityk i krytyk sztuki.
Jak podaje brytyjski "The Telegraph", obraz może być wart około 60 milionów euro.
Autor: ww/adso/kwoj / Źródło: La Repubblica, Il Fatto Quotidiano
Źródło zdjęcia głównego: Polizia di Stato/Twitter