Włoskie media wyjaśniają, skąd wzięła się tajemnicza liczba 3783, która pojawia się na plakatach i banerach przeciwników szczepień i przepustek covidowych. Protestujący twierdzą, że to faktyczna liczba zgonów z powodu koronawirusa od pierwszego dnia pandemii COVID-19. Ich zdaniem ma to wynikać z oficjalnego raportu Narodowego Instytutu Zdrowia we Włoszech. "Nie mam już na nich siły. Wprowadzają ludzi w błąd" - prostuje lekarz.
Od 15 października we Włoszech obowiązuje wymóg przepustek COVID-19, tzw. "Green Pass". Trzeba je okazywać przed wejściem do wszystkich miejsc pracy w kraju. Za złamanie zakazu grozi grzywna od 600 do 1500 euro. Właśnie przeciwnicy tego obowiązku dołączyli w październiku do Włochów sprzeciwiających się szczepieniom, przez co manifestacje potępiające decyzje włoskiego rządu są coraz liczniejsze.
Ostatnie marsze przeszły przez włoskie miasta w sobotę, od północnego Triestu, przez Rzym, aż po Syrakuzy na Sycylii. Najwięcej osób zgromadził protest w Mediolanie, gdzie według policji pojawiło się około sześć tysięcy osób. "Tłum skandował: "Hańba, hańba!" i "Wolność, wolność!". To już czternasta sobota z rzędu, kiedy centrum miasta przejmują protestujący" - zaznacza dziennikarz "Il Fatto Quotidiano".
Manifestanci pojawiają się na protestach z banerami i plakatami, na których pojawia się - na pierwszy rzut oka - niezrozumiała liczba 3783. Włoscy dziennikarze wyjaśniają, co symbolizuje.
Liczby dotyczyły tylko grupy badanych
"Liczba zmarłych pacjentów zakażonych wirusem SARS-CoV-2 we Włoszech. Źródło: Raport Włoskiego Narodowego Instytutu Zdrowia (Istituto Superiore di Sanità ), z 19 października 2021" - czytamy w napisie umieszczonym drobnym druczkiem pod liczbą na plakacie. Protestujący chcą podkreślić, że dane ministerstwa zdrowia o zgonach spowodowanych koronawirusem były od samego początku przekłamywane.
"3783 to kolejna bzdura przeciwników Green Pass" - czytamy w tytule artykułu na portalu huffpost.it. Adalgisa Marrocco, dziennikarka - opierając się na tym samym raporcie Narodowego Instytutu Zdrowia z 19 października - tłumaczy, że dane zostały źle zinterpretowane. "Na początku raportu czytamy, że od lutego 2020 roku zmarło we Włoszech 130 468 zakażonych koronawirusem" - zaczyna.
Na trzeciej stronie raportu widnieje tabela z analizą stanu zdrowia tych pacjentów, którzy dodatkowo cierpieli na choroby współistniejące. Można z niej wyczytać, że tylko 2,9 procent zbadanych zmarłych zakażonych koronawirusem nie cierpiało na żadne inne choroby, ale, co ważne, badanie przeprowadzono na niewielkiej grupie 7910 osób. "Te dane udało się ustalić na podstawie kompletnej dokumentacji medycznej 7910 zmarłych pacjentów. Dokumenty spływają do nas ze szpitali, które przesyłają je nam w różnym czasie, według odrębnych harmonogramów, w zależności od własnych kalendarzy i priorytetów" - czytamy w raporcie.
"Wprowadzają ludzi w błąd. Ta droga prowadzi nas donikąd"
Skąd więc wzięła się liczba 3783? "Mnożąc 2,9 procent razy 130 468, czyli liczbę zmarłych zakażonych koronawirusem, otrzymujemy właśnie 3783" - kontynuuje dziennikarka huffpost.it. Nie oznacza to jednak, że tego samego mnożnika można używać do wąskiej grupy badanych i ogólnej liczby zakażonych zmarłych. Dodatkowo w raporcie nie zostało powiedziane, że to choroby współistniejące pacjentów doprowadziły do ich śmierci.
Te wyliczenia, umieszczone w sieci, błyskawicznie rozeszły się po forach i grupach w mediach społecznościowych. "Teraz stały się symbolem przeciwników przepustek covidowych i sloganem wykrzykiwanym na miejskich placach" - podsumowuje dziennikarka.
Dezinformację skomentował w mediach Matteo Bassetti, dyrektor szpitala zakaźnego Policlinico San Martino w Genui. "Sam jestem jednym z tych, którzy od samego początku mówili, że należy bardzo dokładnie i kilkukrotnie przeglądać i sprawdzać dane dotyczące zgonów spowodowanych przez koronawirusa. Ale aktualnie wstydzę się tego, że żyję w kraju, w którym ktoś spogląda na ten raport i twierdzi, że na [ponad - red.] 130 tysięcy zmarłych tylko 3 tysiące [3783 - red.] odeszło z powodu COVID-19. Niech ci zwolennicy teorii spiskowych już zamilkną, nie mam na nich siły. Wprowadzają ludzi w błąd, rodzą nienawiść i zaprzeczają rzeczywistości, ta droga prowadzi nas donikąd" - podsumował.
"Nie jest tajemnicą, że zdecydowana większość osób zmarłych z powodu koronawirusa miała choroby współistniejące. Co nie oznacza, że to te choroby doprowadziły do ich śmierci. Wręcz przeciwnie, gdyby nie koronawirus, te osoby mogłyby dalej żyć. Co zresztą jasno wynika z raportu instytutu, który powinno się czytać w całości, czego niektórzy ewidentnie nie mają zamiaru robić" - skwitował Davide Falcioni z portalu fanpage.it, który również podjął się wyliczeń i analizy danych opublikowanych 19 października.
Instytut dementuje
Sam instytut wydał w poniedziałek oświadczenie, w którym potwierdza: "Żadna część naszego raportu nie wskazuje, że tylko 2,9 procent zgonów było spowodowanych zakażeniem koronawirusem. (...) Nie jest też słusznym twierdzić, że choroby współistniejące, jakie zdiagnozowano u pacjentów, doprowadziłyby ich do śmierci".
Według oficjalnych danych, od początku pandemii we Włoszech odnotowano ponad 4 mln 747 tys. zakażeń koronawirusem. Ponad 131 tysięcy osób zmarło, 4 mln 540 tys. uznaje się za wyleczonych. W całym kraju zaszczepiono już ponad 82 procent ludności.
Źródło: Il Fatto Quotidiano, HuffPost Italia, Fanpage.it,