740 milionów dolarów wyrzucone na wysypisko śmieci? Sąd zakazał ich poszukiwania

Źródło:
PAP, BBC, tvn24.pl
Dr Maciej Kawecki tłumaczy, czym jest bitcoin
Dr Maciej Kawecki tłumaczy, czym jest bitcoinTVN24
wideo 2/2
Dr Maciej Kawecki tłumaczy, czym jest bitcoinTVN24

Brytyjskie media opisują historię Walijczyka, który od ponad dekady usiłuje zdobyć pozwolenie na przeszukanie wysypiska śmieci w Newport. 39-latek twierdzi, że trafił tam wyrzucony przez niego dysk, na którym zapisane są bitcoiny warte obecnie ok. 740 mln dolarów - poinformował w czwartek portal Cointelegraph. Tego samego dnia Walijczyk przegrał w pierwszej instancji proces o pozwolenie na szukanie dysku.

39-letni James Howells należał do najwcześniejszych bitcoinowych "górników": wykopywał walutę w 2009 roku, kiedy było to niemal darmowe i bardzo proste. Zgromadził w ten sposób 8 tys. BTC, a klucz do nich zapisał na twardym dysku. Cztery lata później (kryptowaluta kosztowała wówczas 13 dolarów, czyli ok. 54 zł) podczas przeprowadzki wyrzucił dysk. Trafił na miejskie wysypisko śmieci w walijskim Newport.

Howells dopiero po jakimś czasie zorientował się, co zrobił. - Usłyszałem historię o kolesiu z Norwegii, który kupił trochę monet po bardzo niskiej cenie i potem drogo je odsprzedał. (...) Kiedy sprawdziłem kurs oświeciło mnie i zdałem sobie sprawę, że monety (bitcoiny) były na dysku, który wyrzuciłem - mówił w 2013 roku BBC Radio Wales. Ich wartość już wtedy przekraczała 20 mln złotych. Po dzisiejszym kursie są jednak warte wielokrotnie więcej.

ZOBACZ TEŻ: Historyczny rekord. "To jest rajd z impetem"

Walka o prawo do przeszukania wysypiska

Ilość śmieci na wysypisku, które ma rozmiary boiska do piłki nożnej, zdążyła jednak urosnąć o ponad metr. Poszukiwanie komputera wymagało zgody rady miejskiej, która z powodu przepisów związanych z ochroną środowiska nie zgodziła się na to.

Howells rozpoczął batalię prawną, jednocześnie oferując radzie miejskiej (oraz mieszkańcom Newport) sowity udział w zyskach. Dwa lata temu szacował koszt przeszukania wysypiska na 11 mln USD (45,5 mln zł) - miał do tego zadania pozyskać m.in. dwa psy-roboty produkowane przez Boston Dynamics oraz wykorzystać sztuczną inteligencję. Rada miejska konsekwentnie odmawiała zgody i podkreślała, że poszukiwania będą kosztować miliony, a wcale nie muszą przynieść pożądanego efektu. Nie wykluczano też, że po kilkunastu latach dysku nie da się już odczytać.

Mężczyzna chce odzyskać bitcoiny, które ukrył na dyskuShutterstock

Howells zaangażował fachowców od ochrony środowiska i zatrudnił specjalistę, który uczestniczył w odzyskiwaniu danych z czarnej skrzynki wahadłowca Columbia. Wobec oporu lokalnych władz skierował sprawę do sądu. W trakcie procesu rada Newport argumentowała, że pozwolenia środowiskowe zabraniają wszelkich prób przekopywania wysypisk, a ponadto kiedy dysk trafił na nie, stał się własnością miasta. Portal dziennika "The Guardian" poinformował, że sędzia przyjął tę argumentację i odrzucił roszczenia Howellsa.

ZOBACZ TEŻ: Trzy lata spierali się o imię dla syna. Ostatecznie wybrał je sąd

Walijczyk przegrywa w sądzie

Inżynier uważa, że bitcoiny zapisane na jego dysku mogą być wkrótce warte nawet 1,2 mld dolarów, czyli równowartość prawie 5 mld złotych. James Howells zapowiedział, że złoży apelację do Sądu Najwyższego. Decyzję sądu skomentował oceniając, że "nie dano mu nawet możliwości wytłumaczenia się ani szansy na sprawiedliwość w jakiejkolwiek formie" - przekazał portal BBC w czwartek.

Autorka/Autor:wac//az

Źródło: PAP, BBC, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock