Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro wydalił z kraju i uznał za persona non grata amerykańskiego charge d'affaires Todda Robinsona oraz jego zastępcę Briana Naranjo, oskarżając ich o spiskowanie przeciwko rządowi - informują we wtorek agencje.
Dyplomaci mają 48 godzin na opuszczenie kraju.
Prezydent nie podał szczegółów dotyczących wysuwanych wobec dyplomatów zarzutów. Ocenił jednak, że ambasada USA ingerowała w kwestie wojskowe, gospodarcze i polityczne w kraju. Zapowiedział, że "wkrótce" przedstawi narodowi na to dowody.
Podczas transmitowanego w telewizji wystąpienia Maduro odniósł się też do ogłoszonych w poniedziałek amerykańskich sankcji wobec Caracas. Jego zdaniem naruszają one "narodową godność" i są krzywdzące dla obywateli.
– Nie powstrzymacie Wenezueli ani za pomocą konspiracji, ani sankcji – podkreślił.
Ambasada USA w Caracas nie skomentowała do tej pory decyzji ogłoszonej przez Maduro.
Nowe sankcje
W poniedziałek prezydent USA Donald Trump podpisał dekret nakładający nowe sankcje na Wenezuelę, gdzie w niedzielnych wyborach na stanowisko prezydenta został ponownie wybrany lider Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV) Nicolas Maduro.
Administracja USA uznała te wybory za "farsę" i zapowiedziała dalsze wywieranie presji na Caracas, aby przywrócić tam demokrację. W ramach tych restrykcji zabroniono amerykańskim firmom i obywatelom USA pomagania rządowi Wenezueli w sprzedaży nieruchomości i dóbr inwestycyjnych.
Szef wenezuelskiej dyplomacji Jorge Arreaza ocenił, że sankcje to barbarzyństwo i szaleństwo.
Maduro zwyciężył w niedzielnych przyspieszonych wyborach, uzyskując około 68 procent głosów, a jego kontrkandydat Henri Falcon - około 22 procent. Opozycja wzywała do bojkotu wyborów, ponieważ - podobnie jak większość społeczeństwa - uznała, że ich wynik był z góry przesądzony na korzyść obecnego prezydenta. Podobnie do Stanów Zjednoczonych wiele innych krajów uznało wybory w Wenezueli za nieprawomocne.
Autor: pk//rzw / Źródło: PAP