Ważą się losy Tymoszenko. Rusza proces apelacyjny

Aktualizacja:

W Kijowie rusza proces, który rozstrzygnie o losie Julii Tymoszenko. Wyrok w tej sprawie zaważy także prawdopodobnie na tym, jak będą wyglądać relację UE i Ukrainy. Sąd będzie rozpatrywał apelację wniesioną przez byłą premier w sprawie wyroku z października, którym została skazana na siedem lat więzienia.

Wstępna rozprawa rozpocznie się o godzinie 8.30 czasu polskiego w Kijowie. To o dwa tygodnie wcześniej niż planowano. Prawdopodobnie przyśpieszenie wynika z złego stanu zdrowia Tymoszenko, który pogorszył się podczas pobytu w areszcie. Czwartkowe posiedzenie sądu będzie miało charakter techniczny. Zostanie na niej rozpatrzona właśnie kwestia zmiany środka zapobiegawczego.

Niezdrowe zamknięcie

Według adwokatów i rodziny Tymoszenko pobyt w areszcie od sierpnia negatywnie odbił się na jej zdrowiu. Ma mieć poważne problemy z kręgosłupem. Władze skierowały ją na badania, podczas których jednak nie wykryto według nich nic poważnego.

Wiktor Janukowycz oświadczył podczas niedawnej rozmowy z Bronisławem Komorowskim, który odwiedził Ukrainę, że znane mu są oświadczenia adwokatów byłej premier, narzekających na brak odpowiedniej opieki medycznej i warunki przebywania ich klientki w areszcie. - Wydałem polecenie wszystkim instytucjom, które zajmują się tymi kwestiami, by stworzono (Tymoszenko) niezbędne warunki, które będą odpowiadały poziomowi europejskiemu - powiedział w poniedziałek Janukowycz.

Skazana na 7 lat

Tymoszenko została skazana 11 października na siedem lat więzienia za nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku.

Jej sprawa położyła się cieniem na negocjacjach na temat umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE. Zdaniem Brukseli, wyrok na Tymoszenko był motywowany politycznie i świadczy o wybiórczym stosowaniu prawa na Ukrainie. Tymoszenko była główną rywalką prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich.

Podpisanie gotowej umowy stowarzyszeniowej zostało obecnie bezterminowo odłożone.

Źródło: PAP, tvn24.pl