Władze Azerbejdżanu przekazały w czwartek, że w wyniku walk w regionie Górskiego Karabachu zginęło 2783 żołnierzy tego kraju. Ponad 100 wojskowych nadal uważa się za zaginionych. Armenia nie poinformowała oficjalnie o łącznym bilansie ofiar wojskowych konfliktu, ale źródła w ministerstwie zdrowia tego kraju donosiły w połowie listopada o ponad 2300 zabitych.
Azerbejdżan po raz pierwszy od wybuchu konfliktu w Górskim Karabachu pod koniec września tego roku poinformował o stratach, jakie odniosła armia tego kraju w czasie walk. Według władz w Baku, cytowanych przez agencję Reutera, w tym spornym regionie zginęło 2783 żołnierzy, a ponad 100 kolejnych nadal uważa się za zaginionych.
Druga strona konfliktu, Armenia, do tej pory nie podała oficjalnej liczby ofiar śmiertelnych wśród żołnierzy. Reuters przypomina jednak, że źródło w ministerstwie zdrowia tego kraju informowało 14 listopada o ponad 2300 ofiarach.
Konflikt w Górskim Karabachu
Separatystyczny Górski Karabach to region zamieszkiwany w większości przez Ormian, jednak oficjalnie znajdujący się na terytorium Azerbejdżanu. Region ten oraz kilka przylegających do niego terenów (również na terytorium Azerbejdżanu) od wojny w latach 90. ubiegłego wieku kontrolował Erywań.
We wrześniu Azerbejdżan podjął próbę odzyskania kontroli nad regionem. Po sześciu tygodniach walk, w trakcie których Baku uzyskało znaczną przewagę i zdobycze terytorialne, w nocy z 9 na 10 listopada podpisano trójstronne (Armenia, Azerbejdżan oraz Rosja jako gwarant) porozumienie pokojowe.
Na jego mocy doszło do zawieszenia ognia, a do regionu wprowadzono rosyjskie siły pokojowe, które mają tam pozostać przez co najmniej pięć lat. Armenia zobowiązała się do przekazania Azerbejdżanowi zajętych terenów w Górskim Karabachu oraz trzech rejonów przylegających do niego. Łączącą Armenię ze stolicą separatystycznego regionu Stepanakertem drogę, określaną jako korytarz laczyński, mają ochraniać rosyjskie wojska.
Porozumienie, które wywołało euforię w Azerbejdżanie, stało się przyczyną konfliktu politycznego i protestów w Armenii. Opozycja i wielu jej zwolenników wyszła na ulicę, domagając się dymisji premiera Nikola Paszyniana jako "zdrajcy". Rozejm uznali oni za kapitulację. We wtorek w Armenii odbył się kolejny protest, w czasie którego demonstranci usiłowali zablokować ulice w centrum Erywania. Poinformowano o zatrzymaniu 35 osób.
Źródło: Reuters, PAP