Po potwierdzeniu pierwszego przypadku zakażenia ebolą w USA, władze sanitarne tego kraju zapewniły w czwartek, że nie ma groźby epidemii tej choroby w Stanach Zjednoczonych. Zarażony został 33-letni operator kamery pracujący w Liberii.
- Mogą być jeszcze pojedyncze przypadki, ale nie będzie w żadnym wypadku rozprzestrzeniania się choroby - oświadczył w Atlancie szef Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) Tom Frieden.
Pierwszy w USA przypadek zarażenia ebolą potwierdzono w Teksasie. Pacjent, którego tożsamości oraz narodowości nie ujawniono, przebywa obecnie w izolatce w szpitalu Texas Health Presbyterian w Dallas.
Objawy chorobowe pojawiły się u niego kilka dni po przylocie do USA z Liberii, gdzie odwiedzał rodzinę. Władze zapewniły, że pacjent nie był chory podczas lotu, a przed wejściem na pokład samolotu do USA został poddany kontroli i nie stwierdzono u niego gorączki. Ponieważ ebola nie zaraża, dopóki nie rozwiną się jej objawy, raczej nie ma szans, by pacjent zaraził kogoś podczas lotu - zapewniło CDC. Badanie, przeprowadzone w ośrodku organizacji "Lekarze bez Granic", potwierdziło, że jest zakażony ebolą.
Czworo członków rodziny, z którą kontaktował się zarażony, zostało objętych kwarantanną. - Na razie nie ma u nich objawów choroby. Nie mają gorączki, czują się dobrze. Musimy ich jednak nadal obserwować - powiedział przedstawiciel władz sanitarnych w Teksasie David Lakey.
To czwarty obywatel USA, który zaraził się tym wirusem w Liberii. Piąty Amerykanin został zainfekowany w Sierra Leone. W sumie, kontakt z zarażonym mężczyzna mogło mieć w około 100 osób.
Śmiertelna epidemia
Na ebolę, którą zaraziły się od początku wybuchu epidemii 6 263 osoby, zmarło - według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z 21 września - 2 917 osób w pięciu krajach Afryki Zachodniej - Gwinei, Liberii, Sierra Leone, Nigerii i Senegalu.
Obecna epidemia eboli, największa od odkrycia tego śmiercionośnego wirusa w latach 70., wybuchła w marcu br.
Autor: kło\mtom / Źródło: PAP