Pięć osób zginęło, a 44 zostały ranne w niedzielnych strzelaninach w Chicago - podała lokalna policja. Największe miasto w stanie Illinois zmaga się z falą przemocy wywołaną przez rywalizujące ze sobą gangi.
Tylko podczas trzech godzin - od godziny 1.30 w nocy z soboty na niedzielę - w dziesięciu kryminalnych incydentach postrzelono 30 osób, a dwie zastrzelono. Wcześniej w sobotę doszło do sześciu strzelanin, w piątek do 15.
- Chicago przeżyło pełną przemocy noc - stwierdził w niedzielę Fred Waller z lokalnej policji. Jak podkreślił, do niektórych incydentów doszło w ramach walki między rywalizującymi gangami, a co najmniej jeden zdarzył się podczas imprezy na ulicy pełnej ludzi.
Najstarsza raniona osoba w niedzielnych strzelaninach ma 62 lata, a najmłodsza 11.
Wielu rannych trafiło do szpitala Strogera. W niedzielę od rana przyjeżdżały do niego zrozpaczone rodziny ofiar.
Miasto pełne przemocy
Wietrzne Miasto od lat boryka się z problemem ataków z użyciem broni palnej. Do większości z nich dochodzi podczas sporów między gangami. Policja szacuje, że w Chicago jest ich kilkadziesiąt i należy do nich w sumie około 100 tysięcy osób. Walka ze zorganizowaną przestępczością w tym mieście stała się ważnym punktem amerykańskiej debaty politycznej.
W 2018 roku w Chicago odnotowano ponad 300 zabójstw - więcej niż w jakimkolwiek innym amerykańskim mieście. Policja utrzymuje jednak, że w porównaniu z 2017 rokiem liczba strzelanin zmniejszyła się o 30 procent, a zabójstw o 25 procent. Eksperci wskazują, że podczas letnich miesięcy w amerykańskich aglomeracjach statystycznie wzrasta przestępczość.
Autor: mm / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock