47-letni mężczyzna nie żyje, a dwójka jego dzieci trafiła do szpitala w wyniku eksplozji granatu ręcznego, podaje policja. Do zdarzenia doszło w sobotnie popołudnie w stanie Indiana.
Jak podało cytowane przez media biuro szeryfa hrabstwa Lake w Indianie, policja otrzymała zgłoszenie o eksplozji w okolicach W. Lakeshore Drive około 18.30 w sobotę. Na miejscu, w domu nad brzegiem jeziora Holiday, znaleziono niereagującego 47-latka, oraz dwójkę nastolatków - 17-letniego chłopaka i 18-letnią dziewczynę. Jak się okazało, to dzieci mężczyzny. Oboje byli ranni od odłamków i trafili do szpitala. 47-latek już nie żył.
Granat w rzeczach dziadka
Jak podaje biuro szeryfa, do wybuchu doszło, gdy rodzina przeglądała rzeczy w domu dziadka. Wśród nich znaleźli granat ręczny. Według relacji przekazanej przez portal Today granat eksplodował, gdy ktoś wyjął z niego zawleczkę.
Na miejsce wezwano policyjnych pirotechników, którzy jednak nie znaleźli żadnych innych ładunków wybuchowych. Trwa dochodzenie w sprawie.
Również i u nas zdarzają się podobne znaleziska. Jak przypomina polska policja, chociaż od zakończenia II wojny światowej minęło już prawie 80 lat, wciąż możemy spotykać się z niebezpiecznymi pozostałościami po niej. Dlatego w przypadku znalezienia niewybuchu czy niewypału, nie należy go dotykać, czy próbować samodzielnie przenieść w inne miejsce. A już kategorycznie nie wolno wrzucać go do ognia, zbiornika wodnego, czy w ogóle nim rzucać. Znalezisko należy dobrze oznaczyć, tak by było widoczne, zabezpieczyć przed dostępem innych osób i niezwłocznie zawiadomić służby, np. policję.
ZOBACZ TEŻ: Został postrzelony, gdy próbował osłonić 6-letnią córkę. "Przyjąłbym za nią nawet milion kul"
Źródło: Today, CBS News, ABC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock