Christopher Wray, wskazany przez prezydenta USA Donalda Trumpa na nowego szefa FBI, zapewnił w środę podczas przesłuchania w senackiej komisji wymiaru sprawiedliwości, że będzie działał w sposób bezstronny i niezależny, w tym od prezydenta.
Wray ocenił, że prowadzone w USA śledztwo w sprawie mieszania się Rosji w ubiegłoroczne wybory prezydenckie oraz kontaktów bliskiego otoczenia Trumpa z Rosjanami nie jest "polowaniem na czarownice" - jak nazywa je prezydent.
- Nie sądzę, by dyrektor Mueller brał udział w polowaniu na czarownice - powiedział Wray, odnosząc się do byłego szefa FBI Roberta Muellera, który jest specjalnym prokuratorem badającym rosyjską ingerencję. Zapewnił, że popiera śledztwo Muellera i darzy go szacunkiem.
Oświadczył też, że "nie ma żadnego powodu, by nie ufać agencjom wywiadowczym" USA, które jednogłośnie potwierdziły, że Rosja próbowała ingerować w proces wyborczy zakończony 8 listopada 2016 roku zwycięstwem Trumpa, na przykład przeprowadzając ataki hakerskie na serwery Partii Demokratycznej i ujawniając maile.
"FBI zbrojnym ramieniem wymiaru sprawiedliwości"
Dodał, że stojąc na czele FBI, którą nazwał zbrojnym ramieniem wymiaru sprawiedliwości i gwarantem jego niezależności, nigdy nie zgodziłby się na złożenie obietnicy lojalności Białemu Domowi. Zaznaczył, że nikt z administracji Trumpa o to nie prosił.
- Nigdy nie pozwolę, by na pracę FBI wpływało coś innego niż fakty, prawo i poszukiwanie bezstronnej sprawiedliwości. Koniec i kropka - oświadczył Wray. - Jestem lojalny wobec konstytucji, rządów prawa i misji FBI - dodał.
- Zobowiązuję się być liderem, na jakiego FBI zasługuje i prowadzić biuro w sposób niezależny, tak by było ono źródłem dumy dla Amerykanów - dodał były prokurator, który pracował w administracji prezydenta George'a W. Busha.
Maile Donalda Trumpa Juniora
Jego przesłuchanie miało miejsce, podczas gdy w USA nasiliły się podejrzenia o sprzyjanie przez Rosję Trumpowi. Chodzi o opublikowanie przez najstarszego syna prezydenta, Donalda Trumpa Juniora, maile, z których wynika, że w ubiegłym roku spotkał się on w samym środku kampanii prezydenckiej z rosyjską prawniczką przedstawioną mu jako emisariuszka Kremla, która miała dostarczyć dowody pogrążające Hillary Clinton, kandydującą na prezydenta z ramienia demokratów.
Poprzedni szef FBI, niespodziewanie zwolniony 9 maja przez Trumpa James Comey, nadzorował śledztwo w sprawie kontaktów ekipy Trumpa z Rosjanami.
"Całkowita niezależność"
Podczas przesłuchania Wray zapewniał, że nie został mianowany na stanowisko szefa FBI po to, by oszczędzić prezydentowi kłopotliwych dochodzeń.
- Jest tylko jeden właściwy sposób wykonywania tej pracy: w całkowitej niezależności, zgodnie z zasadami, jak należy, w poszanowaniu konstytucji, zgodnie z ustawami - wyliczał Wray, podkreślając, że nie będzie ulegał jakimkolwiek naciskom partyjnym.
Zaznaczając swą niezależność od republikańskiego prezydenta, Wray powiedział nawet, że jest "wysoce nieprawdopodobne", by się zgodził na spotkanie z Trumpem bez świadków.
W latach 2003-2005 Wray odpowiadał za pion karny w resorcie sprawiedliwości USA, co oznacza, że jego nadzorowi podlegała między innymi policja federalna. Wówczas w tym ministerstwie pracował również Comey.
Nominację Trumpa na szefa FBI Wray dostał 7 czerwca. Wymaga ona zatwierdzenia przez Senat, co wydaje się przesądzone.
Autor: KB/mtom / Źródło: PAP