Śledczy badają sprawę nastolatka twierdzącego, że jest chłopcem, który zaginął osiem lat temu w amerykańskim stanie Illinois. Lokalnej policji powiedział, że niedawno uciekł od swoich porywaczy. Specjaliści badają jego DNA, by potwierdzić tożsamość.
Jak wskazuje raport policji z Sharonville ze stanu Ohio, 14-latek powiedział władzom, że uciekł z jednego z tanich hoteli sieci Red Roof Inn, gdzie był przetrzymywany od pewnego czasu. Po uwolnieniu się biegł przez dwie godziny, przekraczając m.in. granicę stanu i wbiegając przez most do Kentucky.
Został znaleziony w mieście Newport w aglomeracji Cincinnati. Tam, "zdenerwowanego" i wyraźnie zdezorientowanego, zauważyli mieszkańcy. Kilka osób z nim rozmawiało. Policja pojawiła się po jakimś czasie.
Chłopiec mówi, że nazywa się Timmothy Pitzen i ma 14 lat. Jak pisze CNN, to dziecko, które zaginęło w 2011 roku w wieku lat sześciu. Matka zabrała je po szkole na coś, co miało być trzydniową wycieczką po parkach wodnych i ogrodach zoologicznych. Chłopca ostatni raz widziano w parku wodnym w mieście Wisconsin Dells.
Chłopiec podszedł do samochodu
Agenci FBI z oddziałów w Louisville i Cincinnati przekazali, że badając sprawę, współpracują z organami ścigania w kilku stanach. Ich działania przeprowadzane są w Aurorze i hrabstwie Hamilton w stanie Illinois, a także w Newport w stanie Kentucky.
Policja w swoim raporcie podała, że nastolatek opisał porywaczy jako dwóch białych mężczyzn o rosłej, wysportowanej sylwetce. Jeden z nich ma mieć tatuaż na szyi przedstawiający sieć pająka, a drugi tatuaż węża na ręce. Samochód jednego z nich to Ford SUV, z rejestracjami stanu Wisconsin.
Policjanci z komendy w Sharonville przeszukali wszystkie hotele sieci Red Roof Inn w tamtejszym obszarze, jednak nie znaleźli żadnych podejrzanych śladów ani też opisywanych przez chłopca mężczyzn.
CNN przytacza fragment zeznań osoby pracującej pod numerem alarmowym 911, do której zadzwoniła jedna z osób mających kontakt z chłopcem. Dyspozytor usłyszał od kobiety, że do jej samochodu podeszło zagubione dziecko i poprosiło o pomoc. Miało jej powiedzieć, że "chce po prostu wrócić do domu". Tłumaczyło, że "zostało porwane i przechodziło przez ręce wszystkich tych ludzi".
Jak do tej pory nie potwierdzono tożsamości nastolatka.
Notatka przy ciele matki
Timmothy razem z matką podczas wycieczki w maju 2011 roku w ciągu dwóch dni przejechali niemal 500 mil (ponad 800 km). Na jednym z nagrań z tamtego czasu z zabezpieczonego przez policję monitoringu widać ich razem. Wyglądali na radosnych.
W czasie podróży, która rozpoczęła się od odebrania chłopca ze szkoły 11 maja, matka chłopca, Amy Fry-Pitzen, wykonała kilka krótkich telefonów do członków rodziny, w tym jeden do swojej matki. Zapewniała, że jest ze swoim synem bezpieczna. Chłopiec także rozmawiał z bliskimi, w rozmowach nie brzmiał na zestresowanego.
W trzecim dniu wycieczki matkę Timmothy’ego znaleziono martwą w jednym z moteli w Rockford w stanie Illinois. Miała popełnić samobójstwo. Przy jej ciele znaleziono notatkę.
Jak pisze CNN, napisała w niej, że jej syn jest z ludźmi, którzy go kochają i o niego zadbają. "Nigdy go nie znajdziecie" - przeczytali śledczy na kawałku papieru.
"Mam jeden obrazek w głowie"
Rodzina chłopca do dziś go szuka. - Mam jeden obrazek w głowie. To dzień, w którym odstawiłem go do szkoły. Biegnie do klasy i to jest obrazek, jaki pamiętam - mówił w rozmowie z CNN w 2015 roku jego ojciec, Jim Pitzen.
- W głębi serca wiem, że on żyje - mówiła z kolei ciotka chłopca Kara Jacobs w 2018 roku w rozmowie z amerykańską organizacją pomagającą rodzinom zaginionych i wykorzystywanych dzieci, przytoczoną przez CNN. - Musimy go po prostu znaleźć - podkreśliła.
Policja w Aurorze czeka teraz na wyniki badań DNA, które potwierdzą, czy nastolatek jest zaginionym przed ośmioma laty chłopcem.
Autor: akw/adso / Źródło: CNN, Reuters