Szef obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj poinformował w poniedziałek, że z powodu ukraińskiej kontrofensywy z jego regionu "pospiesznie" wyjeżdżają Rosjanie i miejscowi kolaboranci. Hajdaj określił wyjazdy jako "masowe". W obwodzie charkowskim setki rosyjskich żołnierzy zostało opuszczonych przez swoje jednostki i musiało uciekać przed ukraińskim natarciem kradzionymi rowerami i autami - napisał "Washington Post" w relacji ze wsi Zaliznyczne.
Serhij Hajdaj na swoim profilu w serwisie Telegram opublikował nagrania pokazujące kolejki aut w punktach kontrolnych. "Kolejka utworzyła się w Stanicy Ługańskiej i miejscowości Szczastia. Z okolic Starobielska Rosjanie jadą w stronę Ługańska" - relacjonował szef obwodu ługańskiego.
Hajdaj poinformował, powołując się na doniesienia sztabu generalnego w Kijowie, że Rosjanie opuścili pospiesznie miasto Swatowe, wyjeżdżając samochodami ciężarowymi, pojazdami opancerzonymi i prywatnymi autami ukradzionymi mieszkańcom. "Pustoszeją też miasta okupowane od 2014 roku. Okupanci wyjeżdżają z Ługańska i Ałczewska" - dodał.
Usłyszeli, że "muszą sobie radzić sami"
Amerykański dziennik "Washington Post" w relacji ze wsi Zaliznyczne w obwodzie charkowskim napisał, że setki rosyjskich żołnierzy zostało opuszczonych przez swoje jednostki i musiało uciekać przed ukraińską kontrofensywą kradzionymi rowerami i autami.
Gazeta podała, że już w pierwszych godzinach ukraińskiej ofensywy połowa rosyjskich żołnierzy, stacjonujących w wiosce niecałe 60 km od Charkowa, uciekła swoimi pojazdami. Pozostali usłyszeli - jak zeznała jedna z mieszkanek wioski - że muszą radzić sobie sami.
- Przyszli do naszych domów, by wziąć nasze ubrania, żeby drony nie dostrzegły ich w mundurach. Wzięli nasze rowery. Dwóch z nich groziło pistoletem mojemu byłemu mężowi, dopóki nie oddał im kluczyków do samochodu - powiedziała dziennikowi lokalna mieszkanka Ołena.
Coraz bardziej agresywni
Według cytowanych przez "Washington Post" mieszkańców, trwająca ponad pół roku rosyjska okupacja nie była tak brutalna, jak pod Kijowem, choć i tak zastrzelono co najmniej dwóch cywilów, którzy nie zastosowali się do godziny policyjnej obowiązującej od godziny 18 (godzina 17 w Polsce).
Dwa kolejne ciała - leżące przez miesiące na terenie używanej przez Rosjan jako wieża snajperska fabryki asfaltu - odkryli śledczy badający zbrodnie wojenne.
Jedna z mieszkanek powiedziała amerykańskiemu dziennikowi, że rosyjscy żołnierze okupujący wioskę z biegiem czasu stawali się coraz bardziej agresywni. Inni twierdzili, że rosyjscy medycy w niektórych przypadkach opatrywali rannych cywilów.
Rosjanie mieli też tłumaczyć mieszkańcom, że przybyli do ich kraju, by "bronić ich od Ameryki". Inni opowiadali, że mieli wybór albo pójść na wojnę, albo pójść do więzienia.
75-letnia Tamara Kozińska wreszcie zobaczy swoją córkę, która mieszka zaledwie 20 kilometrów od wsi Zaliznyczne. Nie miała jednak wcześniej odwagi, by przyjechać do matki.
Źródło: PAP, zn.ua
Źródło zdjęcia głównego: Serhij Hajdaj/Serwis Telegram