Maria Nikołajewna prowadziła pracowite i satysfakcjonujące życie jako matka dwójki dzieci i jako inżynier w radzieckim przemyśle lotniczym. Tak ułożyła się jej codzienność po dramacie, jaki przyszło jej przeżyć, czyli po II wojnie światowej. Rosyjska agresja i bomby spadające na jej miasto zmieniły życie staruszki po raz kolejny - relacjonuje agencja Reutera.
Maria Nikołajewna dożyła starości u boku swojego męża, Wasilija Emelianowicza. Po jego śmierci jej codzienność zawęziła się do mieszkania w bloku na drugim piętrze, do widoku z okna i odwiedzin mieszkającej niedaleko córki.
Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę i bomby spadły Charków, jej miasto, świat Marii zawęził się jeszcze bardziej, do wnętrza piwnicy, w której znalazła schronienie. Od czterech miesięcy 92-letnia Maria Nikołajewna mieszka pod ziemią z córką Natalią, zięciem Fedorem oraz z ich kotem - relacjonuje Reuters.
Charków - drugie co do wielkości miasto Ukrainy - oparł się agresji najeźdźców. W ciągu ostatniego miesiąca jest jednak bezustannie ostrzeliwany przez rosyjską artylerię.
Ucieczka z domu. "Zapomniała, jak wygląda miasto"
Maria ma problemy z poruszaniem się, cierpi także na postępującą utratę pamięci. - Zapomniała, jak wygląda miasto. Jest zdezorientowana i nie wie, dokąd iść, co robić, gdzie się położyć, gdzie spać, jak się ukryć - powiedziała agencji Reutera jej 58-letnia córka Natalia. - Nie słyszy dobrze, więc musimy zapisywać jej informacje. Było ciężko, wciąż jest ciężko, ale znaleźliśmy sposób na komunikację - dodała.
Dom Natalii znajduje się na przedmieściach Charkowa, w okolicy, która była intensywnie bombardowana. Kobieta miała nadzieję, że jej matka mieszkająca kilka kilometrów dalej będzie bezpieczniejsza. Prosiła sąsiadów, aby nosili Marii jedzenie i sprawdzali, co u niej słychać.
Pewnej nocy sąsiad zadzwonił i powiedział, że w bloku obok mieszkania Marii doszło do eksplozji i nie ma prądu. Córce udało się na szczęście nawiązać kontakt z matką. Mąż Natalii, Fedor, znalazł taksówkarza, który zgodził się przejechać przez oblężone miasto i przewieźć do nich Marię wraz z jej rzeczami.
- Matka nie może już żyć bez nas, ponieważ wojna wpłynęła na jej zdrowie - wyjaśnia Natalia.
Medale przypominają o dawnym życiu
To już kolejna wojna w życiu Marii Nikołajewnej. Gdy była małą dziewczynką, podczas II wojny światowej i okupacji jej rodzina została zmuszona do zakwaterowania u siebie niemieckiego oficera.
Przyszły mąż Marii walczył na froncie. Oboje pochodzili ze wsi w obwodzie połtawskim, ale poznali się po wojnie w Charkowie, gdzie dzielili biurko w szkole wieczorowej. Maria pracowała później jako inżynier w państwowej fabryce produkującej części do przemysłu lotniczego. Córka podkreśliła, że jej matka miała tam dobrą pensję.
Maria i Wasilij wzięli ślub, mieli dwoje dzieci - syna i córkę - kupili mieszkanie z ogrodem i motocykl. - Ciężkie czasy pozostawili za sobą - mówiła Natalia.
Teraz, gdy zmaga się z problemami z pamięcią, Maria głównie spędza czas na czytaniu magazynów o psach i porządkowaniu medali po zmarłym mężu, które udało się zabrać w czasie ucieczki z domu. Medale służą jej jako talizman, fizyczne przypomnienie miejsca jej rodziny w historii. Wasilij został odznaczony Orderem Wojny Ojczyźnianej za zasługi bojowe w walkach z Niemcami w czasie II wojny światowej. Otrzymał również medal za walkę z Japonią.
Telefony od wnuczki. "Tam jest dobrze, jest ciepło i cicho"
W piwnicy Maria śpi w prowizorycznej sypialni na materacu ułożonym na drewnianych paletach. Żeby doświadczyć choć trochę dziennego światła, siada przy schodach prowadzących na ulicę. Codziennie czeka też na telefony od swojej 31-letniej wnuczki Maszy, która mieszka w Nowym Jorku.
Podczas jednej z tych rozmów Maria zapytała Maszę, czy tam, gdzie mieszka, są strzelaniny. - Nie mamo, tam jest dobrze, jest ciepło i cicho. Masza chce nas tam wszystkich zabrać - wtrąciła się Natalia. Maria z radości ucałowała ekran telefonu komórkowego.
62-letni Fedor przyznaje, że jeśli chodzi o przyszłość, rodzina ma więcej pytań niż odpowiedzi. - Kiedy ta wojna się skończy? Od kogo to zależy? - mówi. I podkreśla: - To okrucieństwo nie do przyjęcia, żeby moja teściowa i inne osoby w jej wieku musiały dożywać swoich dni w takich warunkach.
Źródło: Reuters