Maria Makar ma 22 lata i z malutką córką uciekła z Białorusi. Jest w Polsce, ale nie czuje się do końca bezpiecznie. Jak sama mówi, jej nazwisko oznaczało kłopoty, bo rodzina Makarów to byli funkcjonariusze milicji i służb specjalnych, którzy uciekli z kraju. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Nazwisko Makar na Białorusi oznacza zdrajcę. Kogoś, kto był częścią reżimowej machiny i obrócił się przeciwko niej. - Gdziekolwiek bym nie była, na posterunku milicji, w sądach każdej instancji, urzędach, wszędzie gdzie podawałam moje nazwisko, natychmiast słyszałam pytania o moją rodzinę, ojczyma mamę i stryja. Pytali: gdzie są? utrzymujecie kontakt? - opowiada Maria Makar.
"Uważałam, że to nasi superbohaterowie"
Białorusinka jest 22-letnią samotną matką. Córkę urodziła jeszcze w trakcie nauki, kiedy na Białorusi było niestabilnie, ale lepiej niż teraz. Już wtedy jej nazwisko oznaczało kłopoty, bo rodzina Makarów to byli funkcjonariusze milicji i służb specjalnych, którzy uciekli z Białorusi.
- Kiedy byłam mała, patrzyłam na milicję, na moich rodziców i uważałam, że to nasi superbohaterowie, nasi wybawiciele – przyznaje Maria Makar. - Później okazało się, że należy od nich uciekać, chować się przed nimi. Matka pracowała 15 lat w milicji. Jeszcze przed sfałszowanymi wyborami wyjechała z kraju przez rozkazy, z którymi się nie zgadzała. Tak samo zrobił mój ojczym i jego brat – dodaje.
Niepokój jedynego członka rodziny, który został na terenie Białorusi, nasilił się, kiedy stryj Igor Makar zaczął rozmawiać z zachodnimi mediami o kulisach służby w grupie bojowej specjalnej jednostki antyterrorystycznej "Ałmaz" w białoruskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
- Ktoś, kto opuści tę służbę jak Makar, a następnie jeszcze udziela tajnych informacji, właściwie opowiada, jak OMON działa, co ci ludzie myślą, na ile oni są rzeczywiście lojalni, jak można tę lojalność złamać, to może być nawet gorsze niż Pratasiewicz – uważa publicysta "Krytyki Politycznej" Sławomir Sierakowski.
Zapisy rozmów, relacje z wyborów
Po sfałszowanych wyborach na Białorusi Igor Makar udostępnił mediom zapis rozmowy z 2012 roku, w której szef białoruskiego KGB dyskutuje z podwładnymi o planach zamordowania białoruskich dysydentów w Niemczech. Na nagraniu, które amerykańskim i niemieckim dyplomatom było udostępnione już w 2012 roku, słychać o planach zabójstwa Pawła Szeremeta - białoruskiego dziennikarza, który pięć lat temu zginął od wybuchu bomby w samochodzie.
- Nazwisko Igora Makara wypłynęło ponownie teraz w tej sławnej sprawie zamachu na Łukaszenkę – mówi dyrektorka TV Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guzy. - Tam miał być politolog zamieszany, adwokat ze Stanów Zjednoczonych i między innymi także Igor Makar – dodaje.
Ojczym Marii Makar, Siergiej, był milicjantem w Grodnie. Przez 15 lat obserwował wybory na Białorusi. On też - z emigracji - opowiedział o nich publicznie. Agnieszka Romaszewska-Guzy relacjonuje, że Siergiej zwracał uwagę na urny, które nie są w zasadzie pilnowane. - Są wynoszone z lokalu wyborczego, a gdzie to nie wiadomo. A potem przyjeżdżają z powrotem. Opisywał też, jak wyglądało głosowanie w jednostce wojskowej, że oni wszyscy przyszli pod dowództwem i mieli już wypełnione karty i wszystkie tylko wrzucali – dodaje.
"Powiedzieli, że mogę mieć problemy"
Te relacje płynęły z zachodu, od osób, którym przyznano azyl polityczny. Na Białorusi była samotna matka, która w listopadzie zeszłego roku, po głośnym wywiadzie udzielonym przez jej stryja, postanowiła uciec. - Zadzwonili do mnie, nie przedstawili się, powiedzieli, że mogę mieć problemy – mówi Maria Makar.
Wyjechała z nadzieją, że będzie mogła dołączyć do matki w Szwecji. Nie udało się. Jest w Polsce. Nie czuje się bezpiecznie. - W kwietniu tego roku białoruski portal opublikował artykuł o Igorze Makarze i napisali, że jestem córką Sergieja Makara, która uciekła z Białorusi i teraz znajduje się na terenie Polski – przypomina. - Oczywiście, że jest ciężko. Inny język, inni ludzie, nie mam statusu uchodźcy, ani możliwości pracy. Cały czas czuć, że nie jest się w domu i w sumie tego domu już się nie ma. Trzeba zaczynać wszystko od nowa – przyznaje.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Lubow Kasperowicz/TUT.by