Ucieczka w stylu "Skazanych na Shawshank". Więźniom mogła pomagać kobieta


To była ucieczka w stylu "Skazanych na Shawshank" - piszą media za oceanem, opisując brawurową akcję dwóch więźniów z jednego z najlepiej strzeżonych więzień w USA w miasteczku Dannemora w stanie Nowy Jork. Więźniowie uciekli przebijając się przez ściany, wędrując przewodami wentylacyjnymi i rurami ściekowymi. Różnica między filmem i rzeczywistością jest jednak taka, że przeniesiony na ekran bohater Stephena Kinga był niewinny, a służby ścigają niebezpiecznych kryminalistów. Mogła im pomagać kobieta - podają media za oceanem.

- Zagrożony jest cały stan. Na wolności przebywa dwóch morderców - powiedział w poniedziałek gubernator Nowego Jorku, Andrew Cuomo, opisując sobotnią ucieczkę Richarda Matta i Davida Sweata. Tym krótkim zdaniem Cuomo podsumował to, z czym mierzą się nie tylko służby poszukujące przestępców, ale również mieszkańcy północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, graniczącej z Kanadą.

170 lat historii. Pierwsza ucieczka

Matt i Sweat to mordercy odsiadujący od kilkunastu lat wyroki za okrutne morderstwa. Media w USA nie potrafią jednak nie opisywać ich ucieczki z pewnego rodzaju fascynacją, podkreślając sposób, w jaki ta dwójka tego dokonała.

Z zakładu karnego Clinton w stanie Nowy Jork, który pierwszych więźniów przyjął już w 1845 r., nikt nigdy bowiem nie uciekł. Nikt - do piątkowej nocy albo sobotniego poranka. To wtedy bowiem, o godz. 5.30 rano (11.30 czasu polskiego) 6 czerwca strażnicy zauważyli, że dwie cele są puste, a jeszcze wieczorem zamknięci w nich zostali skazańcy.

Jak podają amerykańskie media, opierając się na informacjach uzyskanych od policji stanowej i władz więzienia, "ucieczka musiała być planowana od bardzo dawna" i w związku z nią pojawia się ogromna ilość pytań dotycząca wypadków, jakie do niej doprowadziły.

Ucieczka "w stylu Shawshank"

Wiadomo, że mężczyźni zajmujący dwie cele na końcu jednego ze skrzydeł więzienia przedarli się przez dwie ściany - jedną, wspólną dla obu więźniów i drugą - umożliwiającą ucieczkę w przestrzeni między murami zakładu.

Najpierw, prawdopodobnie przez wiele tygodni, rozcinali za pomocą elektronarzędzi, co do pochodzenia których policja i władze więzienia nie mają jeszcze pewności. Ściany niemal metrowej grubości były dodatkowo zbrojone prętami.

W noc ucieczki skazańcy umieścili na pryczach przygotowane przez siebie "manekiny". Następnie wyszli przez celę jednego z nich, wewnątrz ścian budynku wdrapali się po rurach do systemu wentylacji i tam przewodami mającymi ok. 80 cm średnicy pokonali co najmniej kilkanaście metrów, dochodząc do kolejnej granicy.

Gdy dotarli do miejsca, w którym przebiegały przewody kanalizacji, weszli do nich i niczym Andy Dufresne grany w hicie kinowym z 1994 r. przez Tima Robbinsa, przeczołgali się wśród ścieków ponad 100 metrów, docierając w końcu do podziemnego systemu miejskich wodociągów. Z rury wyszli, rozcinając ją podobnymi narzędziami i na powierzchni pojawili się dzięki studzience kanalizacyjnej na jednej z ulic w Dannemora, tuż za murami więzienia.

Wtedy się "rozpłynęli".

Władze więzienia nie wiedzą, ile czasu więźniowie planowali ucieczkę i czy na którymś z etapów przygotowań pokonali drogę, którą przebyli w piątek lub sobotę. Służby nie rozumieją też, dlaczego nikt w więzieniu nie słyszał używanych przez morderców narzędzi elektrycznych, hałasów w przewodach wentylacyjnych, a nawet w kanalizacji. Nie wiadomo też dokładnie, jak udało im się ukryć przez tak długi czas (jak długi, nie wiadomo) dwie olbrzymie dziury w celach.

Przesłuchali kobietę. Była wspólniczką?

Władze więzienia podejrzewają, że narzędzia dostarczali uciekinierom pracownicy zewnętrznych firm, które od wielu miesięcy prowadzą szereg napraw i prac budowlanych na terenie modernizującego się zakładu. Gubernator Nowego Jorku powiedział, że "nie wyobraża sobie, by w ucieczce pomógł którykolwiek ze strażników", bo ci wiedzą, z kim mają do czynienia.

Amerykańska stacja CNN, a także agencja Reutera podały w poniedziałkowy wieczór, że służby przesłuchały tego dnia kobietę pracującą w jednej ze wspomnianych firm. Dziennik "New York Post" pisał kilka godzin wcześniej jako pierwszy, że w sprawie pojawiła się "pierwsza podejrzana o pomoc" w ucieczce.

Więzienie Clinton nazywane jest przez lokalnych mieszkańców "Małą Syberią" z racji bliskości granicy kanadyjskiej, do kórej z Dannemora jest zaledwie 40 km. W więzieniu przebywa na co dzień prawie trzy tysiące kryminalistów, których pilnuje 929 strażników.

Autor: adso\mtom / Źródło: NBC News, Reuters, New York Times