Tym razem bez popisów, ale bliżej prawdy. Putinowi nie zależało


Tegoroczna parada zwycięstwa na Placu Czerwonym była znacznie mniej ambitna niż poprzednia. Zmniejszono liczbę najnowocześniejszych pojazdów, zastępując je liczniejszymi starymi. Widać po tym wyraźnie, że ubiegłoroczny występ był nadzwyczajnym wysiłkiem obliczonym na efekt propagandowy.

Poniedziałkowy pokaz potencjału rosyjskich sił zbrojnych był bliższy rzeczywistości, niż to co Rosjanie pokazywali rok wcześniej. Przez Plac Czerwony przejechało znacznie więcej sprzętu faktycznie wchodzącego na uzbrojenie wojska, niż takiego, które dopiero jest dopracowywane lub przechodzi testy, a do produkcji trafić ma w przyszłości.

Znikający T-15

Największym nieobecnym parady był ciężki transporter opancerzony T-15. To jedna z najnowszych konstrukcji rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego, oparta o to samo podwozie co szerzej znany nowy czołg T-14 Armata. W minionym roku na Plac Czerwony wyjechało pięć takich pojazdów i spodziewano się ich i w tym. Jednak T-15 nie znalazły się w składzie kolumny paradnej.

Nie ma oficjalnej informacji o tym dlaczego tak się stało. Można jedynie spekulować. Jeszcze w zeszłym roku było wiadomo, że tworzony równolegle z T-14 przez zakłady Uralwagonozawod z Niżnego Tagiłu T-15 jest niedopracowany. Transportery mają mieć niższy priorytet niż czołgi i prace nad nimi są mniej zaawansowane. Wysłanie ich na Plac Czerwony w 2015 roku było sporym zaskoczeniem dla obserwatorów. Spodziewano się, że najpierw zostanie przyzwoicie dopracowany T-14, a potem na dobre rozpoczną się prace nad T-15.

W 2015 zdecydowano się jednak wysłać pięć egzemplarzy transporterów na Plac Czerwony w celach propagandowych. Okrągła 70. rocznica zwycięstwa i apogeum napięć z Zachodem na tle wojny na Ukrainie wymagały takich zabiegów. W tym roku nie ma aż takiej presji, więc T-15 najpewniej zostały w fabryce i na poligonie testowym. Nie ma oficjalnych informacji na temat postępów prac nad nimi.

Ważniejsze testy niż defilada

Pozostałe wielkie premiery z 2015 roku, czyli wspomniany T-14, gąsienicowe transportery opancerzone (lżejsze niż T-15) Kurganiec, kołowe Bumerang i armatohaubica samobieżna Koalicja, w tym roku również się pojawiły. Nowych rosyjskich czołgów było tyle samo, czyli siedem, podobnie z trzema Bumerangami.

Kurgańców (występują w dwóch odmianach, silniej uzbrojonego bojowego wozu piechoty i transportera piechoty) było natomiast wyraźnie mniej, łącznie zaledwie osiem, podczas gdy w zeszłym roku na Plac Czerwony wyjechało aż po dziesięć pojazdów każdego z podtypów. Podobnie sprawa wygląda z Koalicjami. W tym roku były tylko cztery w połączonej grupie ze starszymi wozami Msta-S, podczas gdy w 2015 roku osiem tworzyło samodzielną grupę.

Można jedynie spekulować, że wobec niższej rangi obchodów 71. rocznicy zwycięstwa postanowiono w miarę możliwości nie utrudniać prób nowego sprzętu i z fabryk oraz poligonów zabrano go jak najmniej. Zwłaszcza, że wszystkie te typy pojazdów mają być właśnie poddawane intensywnym testom. Mają się one zakończyć jeszcze w tym roku, co jest ambitnym celem, biorąc pod uwagę fakt, że Aramaty, Kurgańce i Bumerangi są małą rewolucją w rosyjskiej zbrojeniówce.

Według oficjalnych zapewnień T-14 są już nawet w "produkcji seryjnej", jednak bardziej prawdopodobne jest, że trwa produkcja serii próbnej, która służy do wyczerpujących prób. Prawdziwa produkcja seryjna i przezbrajanie normalnych jednostek w nowe czołgi to jeszcze przyszłość. Pierwsze egzemplarze mogą trafić do szkół wojskowych i wybranych elitarnych jednostek na przełomie 2016/2017 roku. Podobnie z Kurgańcami i Bumerangami, choć te ostatnie są zapóźnione i jest to mało prawdopodobne.

W miejsce zredukowanej liczebnie reprezentacji najnowszych pojazdów wstawiono więcej starszych. Dodano między innymi trzy czołgi T-90A, czyli głęboko zmodernizowane wozy rodziny T-72, które stanowią obecnie trzon sił pancernych Rosji. Pojawiły się również ponownie starsze transportery opancerzone BWP-3, których w zeszłym roku nie było w ogóle. 13 sztuk zapełniało miejsce po nieobecnych T-15 i mniej licznych Kurgańcach.

Pojawienie się płci pięknej

Poza tymi zmianami innych istotnych nie było. W powietrzu drobną nowością było pokazanie po raz pierwszy zmodernizowanych bombowców strategicznych Tu-160 i Tu-95. Zmiany ograniczają się jednak do wymienienia części elektroniki oraz przystosowania do przenoszenia nowszych rakiet dalekiego zasięgu, więc nie jest to gruntowna modernizacja. Co więcej, oba bombowce w nowych wersjach są dobrze znane i obfotografowane, więc ich pojawienie się nie było niczym wywołującym wielkie zainteresowanie.

Ciekawostką było natomiast przedefilowanie po Placu Czerwonym po raz pierwszy w historii oddziałów złożonych w całości z kobiet. Były to słuchaczki szkół wojskowych i kadetki. Rosyjskie wojsko, tak jak niemal wszystkie inne, nie ma normalnych liniowych jednostek obsadzonych wyłącznie przez kobiety. Na tym polu pionierami są Norwedzy, którzy stworzyli już pierwszy na świecie kobiecy oddział specjalny.

Inną ciekawostką jest fakt, że Rosjanie konsekwentnie nie pokazują na Placu Czerwonym czołgów T-72BM3, czyli najnowszej odmiany tej już dość wiekowej rodziny pojazdów. To obecnie jedyne seryjnie produkowane rosyjskie czołgi, które mają wypełnić lukę powstającą w wyposażeniu wojsk pancernych ze względu na opóźnienie programu budowy T-14 i rezygnację z zakupów nieopłacalnych T-90A. Rocznie powstaje kilkaset sztuk tych pojazdów, które nie są budowane od nowa, ale na bazie starych modeli T-72.

W najbliższych latach to T-72BM3 będą podstawą rosyjskich sił pancernych, jednak Rosjanie prawdopodobnie nie chcą ich pokazywać na Placu Czerwonym z przyczyn wizerunkowych. Wszak oznaczenie T-72 kojarzy się z czymś wywodzącym się z lat 70., czyli starym. Natomiast na paradzie pod murami Kremla ma być pokazywany sprzęt możliwie nowoczesny. Choć paradokalnie T-72BM3 są pod pewnymi względami nowocześniejsze niż T-90A, nieustannie biorące udział w paradach.

Prawdziwy pokaz

Choć tegoroczna parada była tylko zubożoną powtórką tej ubiegłorocznej, to znacznie lepiej reprezentowała rzeczywisty stan uzbrojenia rosyjskiego wojska. Wozy bojowe nowej generacji, które tak szeroko prezentowano na 70. rocznicę zwycięstwa, pomimo upływu roku nadal są sprzętem niedostępnym dla zwykłych żołnierzy. Znaczną część wyposażenia stanowi uzbrojenie wywodzące się jeszcze z ZSRR lub oparte o rozwiązana z tego okresu.

Widać jednak wyraźnie efekty forsownego programu modernizacji. Takie uzbrojenie jak rakiety balistyczne Iskander i Jars, przeciwlotnicze S-400 czy Tor-M2, które już na stałe zagościło na paradach i rzeczywiście trafia na uzbrojenie normalnych jednostek, należy do światowej czołówki.

O ile więc w 2015 roku Rosjanie na siłę chcieli pokazać, że wkraczają już w przyszłość, tak w tym roku pokazali obraz znacznie bliższy prawdzie. Ich wojsko nadal jedną nogą tkwi w czasach ZSRR, choć w coraz mniejszym stopniu za sprawą trzykrotnego zwiększenia wydatków na zbrojenia w ciągu ostatnich 15 lat.

Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl