- Śmigłowiec ma w takiej sytuacji wyeliminować terrorystów, którzy mogą zagrażać naszym żołnierzom na dole - tłumaczy gen. Roman Polko i nie wyklucza, że decyzja o ostrzale grupy Irakijczyków przez amerykański śmigłowiec w 2007 roku była słuszna. - Apache nie pojawił się tam przez przypadek - przekonuje. Ale czy Amerykanie powinni strzelać także wtedy, gdy rannym udzielano pomocy? - Nie - odpowiada krótko b. dowódca GROM.
Na filmie opublikowanym w poniedziałek przez portal śledczy WikiLeaks, widać jak załoga amerykańskiego śmigłowca strzela do grupy mężczyzn, wśród których mają zdaniem wojskowych przebywać także uzbrojeni i groźni terroryści.
Jeden z mężczyzn rzeczywiście ma broń, u pozostałych nie można tego jednoznacznie stwierdzić. 12 osób ginie. - W niektórych ujęciach ta broń była widoczna - zastrzega jednak generał Polko.
- To jest zawsze bardzo trudny wybór (o otworzeniu ognia). Ale pamiętajmy, że dokonuje się go w sytuacji wojennej - zastrzega były dowódca GROM-u. Według Polki śmigłowiec przebywał nad Bagdadem w konkretnym celu. - One nie latają tam sobie przypadkiem. Zapewne miał zabezpieczać działania oddziałów lądowych. I z punktu widzenia tamtych dowódców, operujących na lądzie, to działanie było jak najbardziej poprawne. Ja wiem, że to wygląda okrutnie - tłumaczy generał. - Gdybym ja tam był, też nie chciałbym, żeby śmigłowiec pozostał bezczynny - dodaje.
"Wtedy nie powinni już strzelać"
Amerykanie nie przestali jednak strzelać nawet wtedy, gdy na miejscu pojawiła się furgonetka, do której próbowano przenieść rannego dziennikarza Reutera. Według Polki właśnie w tym momencie decyzja dowódców załogi śmigłowca budzi największe zastrzeżenia.
- W tamtej chwili trzeba było powiadomić już rzut lądowy. (...) Nie powinni strzelać. Ale w tym wirze walki może niedoświadczonych żołnierzy poniosły emocje poniosły? – zastanawia się generał. I przypomina, że strzelania do ludzi, którym udzielana jest pomoc, zabrania międzynarodowe prawo wojenne .
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24