"Talibowie przypuścili atak z kilku stron"

Aktualizacja:

Afgańscy bojownicy otworzyli ogień do rządowej delegacji, która przyjechała na miejsce masakry, dokonanej w niedzielę przez amerykańskiego żołnierza. Jeden żołnierz zginął i jeden policjant został ranny. W Afganistanie trwają też antyamerykańskie protesty.

Członkowie delegacji rozmawiali właśnie z rodzinami ofiar, gdy usłyszeli strzały - powiedział Kajum Karzaj, jeden z dwóch braci afgańskiego prezydenta Hamida, którzy uczestniczyli w wizycie.

- Usłyszeliśmy dwa bardzo, bardzo krótkie strzały. Uznaliśmy, że to siły rządowe strzelały w powietrze - dodał. Jego zdaniem nikt nie został zabity, choć słyszał doniesienia, że jedna osoba została ranna w stopę. Jak powiedział, uczestnikom delegacji nic nie grozi i obecnie kierują się z powrotem do miasta Kandahar.

Obecny na miejscu reporter agencji dpa mówił o eksplozjach towarzyszącym strzelaninie. Według reportera agencji AFP z kolei, strzelanina trwała ok. dwóch minut.

Jedna osoba nie żyje

- Co najmniej jeden napastnik zdołał się ukryć. Otworzył ogień w chwili przybycia delegacji. Zginął jeden żołnierz, a jeden policjant odniósł obrażenia - podał rzecznik MSW Sedik Sedikki. - Wszczęto akcję mającą na celu schwytanie zamachowca lub zamachowców - dodał.

Co najmniej jeden napastnik zdołał się ukryć. Otworzył ogień w chwili przybycia delegacji. Zginął jeden żołnierz, a jeden policjant odniósł obrażenia rzecznik MSW Sedik Sedikki

- Mogę potwierdzić, że talibowie przypuścili atak z kilku stron na (afgańską) delegację rządową, która udała się na miejsce, by spotkać się z mieszkańcami i starszyzną plemienną. Jest to obszar, na którym aktywni są talibowie - potwierdził przedstawiciel władz afgańskich.

"Śmierć Ameryce!"

Niespokojnie, choć bez przemocy, jest też w Dżalalabadzie na wschodzie kraju. Na ulice tego miasta wyszli miejscowi studenci, wyrażając swój sprzeciw wobec Amerykanów i domagając się kary dla sprawcy niedzielnych morderstw. "Śmierć Ameryce! Śmierć Obamie!" - skandowało ok. 600 osób.

Masakra cywilów

W niedzielę w Afganistanie amerykański żołnierz zabił pod Kandaharem nieuzbrojonych cywilów. Sierżant U.S. Army zamordował 16 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci, mieszkających niedaleko amerykańskiej bazy.

Później wrócił do bazy i poddał się. Obecnie jest przetrzymywany w bazie NATO. Sekretarz obrony USA Leon Panetta zapowiedział, że sprawca masakry trafi przed trybunał wojskowy, który może zasądzić nawet karę śmierci.

Źródło: BBC, PAP