Tak dla Palestyny, ale bez armii

 
Izraelski premier: tak dla Palestyny, nie dla armiiPAP/EPA

Premier Izraela Benjamin Netanjahu zaakceptował amerykański plan utworzenia palestyńskiego państwa, ale stawia warunki: Palestyna ma uznać Izrael i nie posiadać armii, która by mogła mu zagrozić. Nie obiecał też wycofania żydowskich osadników z Zachodniego Brzegu. – To za mało – odpowiadają Palestyńczycy.

- Terytorium w rękach Palestyńczyków musi być zdemilitaryzowane – innymi słowy, bez armii, bez kontroli nad przestrzenią powietrzną oraz z efektywnymi gwarancjami bezpieczeństwa. Fundamentalnym warunkiem zakończenia konfliktu jest uznanie przez Palestyńczyków – słownie, uczciwie, wiążąco – że Izrael jest narodowym państwem Żydów – ogłosił izraelski premier. Jak dodał, tylko jeśli Palestyńczycy uznają te warunki, „będziemy gotowi na prawdziwe porozumienie pokojowe”.

Netaniahu nie obiecał też – czego domagał się Barack Obama – zaprzestania osadnictwa na Zachodnim Brzegu Jordanu. - Nie chcemy budować nowych osiedli, ani wywłaszczania ziemi pod ich budowę. Ale trzeba pozwolić osadnikom żyć normalnym życiem, matkom i ojcom wychowywać dzieci jak innym rodzinom na całym świecie – powiedział izraelski premier. Komentatorzy odebrali to jako poparcie koncepcji „naturalnego rozwoju” czy budowy nowych domów wewnątrz istniejących osiedli.

Tu zaskoczenia nie ma – Netanjahu jest szefem prawicowej partii Likud i stoi na czele koalicji, która w marcu doszła do władzy m.in. dzięki głosom osadników sprzeciwiającym się ustepstwom na rzecz Palestyńczyków, a zwłaszcza tym dotyczącym wycofania się z osiedli na Zachodnim Brzegu.

Palestyńczycy bez powrotu do Izraela

W kwestii palestyńskich uchodźców premier trzymał się długoletniej izraelskiej strategii mówiąc, ze nie mogą oni powrócić do Izraela. - Problem uchodźców palestyńskich musi być rozwiązany poza granicami państwa Izrael. Co do tego istnieje szeroki międzynarodowy konsensus. Wierzę, ze z dobrą wolą, i z pomocą międzynarodową, ten humanitarny problem może być rozwiązany raz na zawsze – powiedział wymijająco.

Netanjahu zaapelował też do prezydenta Palestyny Mahmuda Abbasa, by rozwiązał problem zbrojnego ugrupowania Hamas. - Muszą wybrać między drogą pokoju a drogą Hamasu. Palestyńskie władze muszą narzucić prawo i porządek i pokonać Hamas. Izrael nie będzie negocjował z terrorystami, którzy chcą go zniszczyć - stwierdził.

Wreszcie szef izraelskiego rządu zaprosił arabskich przywódców do rozmów pokojowych. - Apeluję do liderów państw arabskich, mówiąc: spotkajmy się. Porozmawiajmy o pokoju. Stwórzmy pokój. Jestem gotowy spotkać się z wami kiedykolwiek I gdziekolwiek: w Damaszku, Rijadzie, Bejrucie – zapewnił premier Izraela.

Strona palestyńska przyjęła tę deklarację bez entuzjazmu. – Proces pokojowy toczył się z prędkością żółwia. Dziś Netanjahu przewrócił go na plecy – stwierdził rzecznik Abbasa Nabil Abu Rdainah. Powtórzył też palestyńskie żądania: zaprzestanie okupacji, przerwanie osadnictwa i znalezienie „sprawiedliwego rozwiązania” problemu uchodźców.

Źródło: Reuters

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA