Po raz pierwszy od 16 lat w dniu święta narodowego Tajwanu odbyła się parada wojskowa. To wyraźny sygnał dla Chin, które uważają wyspę ze swoje terytorium i domagają się jego powrotu do macierzy - nawet wymuszonego siłą.
Kolumny karnych żołnierzy, ruchome wyrzutnie rakiet Patriot, myśliwce F-16 i helikoptery bojowe. To wszystko mógł zobaczyć z trybuny honorowej prezydent Tajwanu Chen Shui-bian. Nie omieszkał wykorzystać okazji i skrytykował decyzję przyznającą Chinom prawo do organizacji przyszłorocznych igrzysk olimpijskich.
Komentatorzy uważają, że Chen zorganizował paradę z jeszcze jednego powodu. W przyszłym roku odbędą się na Tajwanie wybory prezydenckie, a zagranie na patriotycznej i jednocześnie antychińskiej stronie może mu przynieść dodatkowe głosy.
Większość broni użytej w paradzie pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, polityka USA wobec Tajwanu jest niejednorodna. Z jednej strony w 1979 roku przyjęły one doktrynę "jednych Chin", czym wyraźnie osłabiły pozycję Tajwanu na arenie międzynarodowej. Z drugiej strony podpisując tzw. Taiwan Relations Act zobowiązały się do pomocy pomocy w obronie wyspy, jeśli zajdzie taka konieczność.
Trochę historii
W latach 40. XX wieku Tajwan wraz z kilkoma innymi wyspami był częścią Republiki Chińskiej. Gdy w 1949 roku Republika przegrała wojnę domową z komunistami, jej rząd schronił się właśnie na Tajwanie. W 1971 roku Republika Chińska straciła miejsce w ONZ, a na jej miejsce przyjęto Chińską Republikę Ludową. Komunistyczne Chiny mienią się spadkobiercą Republiki Chińskiej i z tego tytułu roszczą sobie prawo do Tajwanu.
Tajwan, nazywający się oficjalnie Republiką Chińską, utrzymuje oficjalne stosunki dyplomatyczne z 24 krajami, ale de facto podtrzymuje stosunki niemal ze wszystkimi państwami świata. 30 września 2007 roku rządząca krajem prezydencka partia DPP uchwaliła rezolucję stwierdzającą odrębność od Chin i wezwała do uchwalenia nowej konstytucji, jak to nazwano: typowej dla "normalnego kraju".
Źródło: Reuters, TVN24