Kim Dzong Un - wyrzutek społeczności międzynarodowej - nagle jest traktowany z honorami. Sukces niebywały. A co zyska Donald Trump? W to, żeby było zawarte jakieś porozumienie nie wierzę - mówił w "Faktach po Faktach" dziennikarz "Polityki" i komentator TVN24 BiS Marek Ostrowski. Odniósł się do zbliżającego się historycznego spotkania przywódców USA i Korei Północnej. Tego, że zapadną decyzje, co do kluczowych, równorzędnych spraw nie wyobraża sobie również były ambasador przy NATO Jerzy Maria Nowak.
W nocy z poniedziałku na wtorek w TVN24 BiS od godz. 2.30 program specjalny. W portalu tvn24.pl relacja "na żywo".
Trump i Kim spotkają się we wtorek o godzinie 9 rano czasu miejscowego (godz. 3 rano w Polsce) na wyspie Sentosa w południowej części Singapuru. Będzie to pierwsze w historii spotkanie przywódców USA i Korei Północnej.
Sekretarz stanu Mike Pompeo zapowiedział, że USA żądają całkowitej, weryfikowalnej i nieodwracalnej denuklearyzacji Korei Północnej, a w zamian gotowe są udzielić reżimowi gwarancji bezpieczeństwa. Trump wyrażał w poniedziałek optymizm przed zbliżającym się szczytem.
- Mamy bardzo interesujące spotkanie szczególnie jutro i myślę, że sprawy mogą się dobrze udać - ocenił amerykański prezydent w czasie poniedziałkowego spotkania z premierem Singapuru Lee Hsien Loongiem.
"Źle skalkulowane"
Dziennikarz "Polityki" i komentator TVN24 BiS Marek Ostrowski powiedział, że "nie bardzo by się zgodził" z Trumpem.
- Może się udać to, że w najlepszym wypadku zapoczątkowany zostanie pewien proces. Moim zdaniem obliczony już nie na miesiące i lata, ale na dziesięciolecia, jeżeli w ogóle - dodał.
W jego opinii, to jest "źle skalkulowane ze strony Ameryki". - Już na wstępie Kim zyskuje pewien rodzaj uznania międzynarodowego, o które trzy pokolenia Kimów walczyły. On - wyrzutek społeczności międzynarodowej - nagle jest traktowany z honorami. Najważniejszy człowiek na świecie ściska mu rękę. Sukces niebywały - mówił Ostrowski.
- A co zyska Trump? Bo o tym, żeby było zawarte jakieś porozumienie, czy choćby jakiś ważniejszy komunikat po tym spotkaniu, to ja nie wierzę - przyznał.
"Ambicje, żeby dostać Nobla"
W ocenie Jerzego Marii Nowaka (uczelnia Vistula), byłego ambasadora RP przy NATO, efektem spotkania "będzie typowy dyplomatyczny rezultat, że w wyniku negocjacji będzie decyzja o dalszych negocjacjach". Dodał, że będzie to można przedstawić jako sukces.
- Tym bardziej, że coraz częściej ze strony otoczenia prezydenta Trumpa słyszy się zdanie, że on ma ogromne ambicje, żeby dostać nagrodę Nobla - powiedział Nowak.
Natomiast - jak podkreślił - nie wyobraża sobie, że zapadły we wtorek decyzje co do dwóch równorzędnych spraw, czyli denuklearyzacji Korei Północnej oraz kwestii wycofania amerykańskich wojsk w Korei Południowej, co - jak dodał - jest pierwszym postulatem Kim Dzong Una.
Trump "dzieli Zachód"
Były ambasador RP przy NATO ocenił również relacje amerykańskiego prezydenta z NATO i sojusznikami w kontekście zachowania Trumpa na szczycie G7.
Powiedział, że nieprzewidywalność Trumpa odbija się na jego stosunku do NATO. - Przede wszystkim dzieli Zachód. To jest największe niebezpieczeństwo - ocenił. Dodał, że ma to znaczenie w kontekście Polski.
- Zaczynamy wchodzić w bardzo niedobry układ dwustronny, gdzie będziemy sojusznikiem amerykańskim, a jednocześnie (będziemy - red.) oddalać się od Europy - zauważył.
Jego zdaniem, "te rzeczy niedobre, które dzieją się z Polską w tej chwili, ale także z Europą i Trumpem rzutują na silne osłabienie NATO i będą z biegiem czasu powodować niebezpieczeństwo, które dla nas jest dramatyczne".
- To znaczy osłabienie w sensie podziałów, które nie będą widoczne na początku w Sojuszu Północnoatlantyckim. Ale one będą coraz bardziej wychodzić, a pamiętajmy, że 75 procent finansowania Sojuszu to są Stany Zjednoczone - zwrócił uwagę Nowak.
- Ja pójdę w tym pesymizmie jeszcze dalej. A co będzie, jeśli dojdzie do zbliżenia Ameryki Trumpa z Rosją i (Władimir - red.) Putin powie: "Dobrze, ja ci pójdę na rękę, ale chcę wokół Rosji mieć rządy sobie przyjazne. Czy to jest takie wielkie żądanie?". I co wtedy będzie z Polską? - zastanawiał się Ostrowski.
Trump krytykuje G7 i sojuszników
W komunikacie końcowym po szczycie G7 w kanadyjskim La Malbaie napisano, że przywódcy USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch i Japonii zgodzili się co do tego, że istnieje potrzeba "wolnego, sprawiedliwego i obopólnie korzystnego handlu", oraz co do znaczenia walki z protekcjonizmem. "Dążymy do ograniczenia barier celnych, barier nietaryfowych i subsydiów" - głosi oświadczenie.
Francja, Niemcy i Wielka Brytania poparły końcową deklarację. Prezydent USA Donald Trump w sobotę niespodziewanie ogłosił, że wycofuje swe poparcie dla tego oświadczenia. W serii wpisów na Twitterze skrytykował sojuszników, oskarżając ich o nieuczciwe praktyki handlowe. Skrytykował też państwa tworzące NATO za niewystarczające wydatki na obronę.
Autor: js//plw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24